... z bloga justmydelicious.com.
Bardzo
się cieszę, że mogłam zrealizować dzisiejszy wywiad. Długo się
wahałam czy napisać do Pauli z zapytaniem o chęć udziału w
cyklu. Autorka JMD ma już na koncie kilka wywiadów dla różnych
portali czy magazynów. Jednak zaryzykowałam, a Paula odpowiedziała
na mojego maila w błyskawicznym tempie. No to robimy wywiad!
"Just My Delicious (...) oznacza: po prostu moje pyszności"
Paulina
jest jedną z moich ulubionych blogerek. Dlatego ten wywiad jest dla mnie szczególny. Pisze do nas z Krakowa. Bez
ogródek przyznaje, że kiedyś kompletnie nie potrafiła gotować.
Dziś jest zdecydowanie inaczej. Przecież tytuł "Kulinarnego Bloga Roku" do czegoś zobowiązuje.
Paulina: Paula, jeszcze raz bardzo Ci dziękuję za chęć wzięcia udziału w
moim cyklu 'Porozmawiajmy o jedzeniu'. Początki Twojego
bloga datujemy na marzec 2010. Jednak wiem, że wcześniej miałaś
bloga o tematyce modowej. Jak to się stało, że niedoszła
"szafiarka", która podkreśla, że kiedyś potrafiła
przygotować tylko makaron z ketchupem postanowiła założyć bloga
kulinarnego?
Paula: Paulina, Twój cykl "Porozmawiajmy o jedzeniu" jest
świetnym projektem, dlatego z przyjemnością wzięłam w nim udział -
to ja dziękuję za zaproszenie :) Rzeczywiście, moje początki w
blogowaniu były raczej burzliwe, a decyzja o stworzeniu własnego
bloga kulinarnego zupełnie spontaniczna. Gdyby nie M., który na
studiach stwierdził, że przygotowywane przeze mnie obiady smakują
tragicznie pewnie jeszcze długo żyłabym w przekonaniu, że nie jest
tak źle ;) Poczytałam trochę o podstawach, coraz bardziej zaczęłam
interesować się tą tematyką, aż w końcu zupełnie przepadłam. W
efekcie doszło do tego, że najzwyczajniej byłam dumna z
przygotowywanych przez siebie posiłków i zaczęłam pstrykać im
zdjęcia, aby mieć pamiątkę i móc kiedyś powspominać - lubię takie
sentymentalne migawki wywołujące uśmiech. Kiedy mój dysk pękał w
szwach od rozmaitych zdjęć (moich potraw oraz służących jako
inspiracja) M. podsunął pomysł o założeniu bloga, na którym
mogłabym sobie ładnie wszystko uporządkować (dotychczasowe zdjęcia
i przepisy zbierane w formie prezentacji w PowerPoint przestały być
wystarczająco czytelne) i traktować jako kulinarny pamiętnik. Ot, i
stało się :)
Paulina: Skąd wziął się pomysł na nazwę dla bloga- "Just my
delicious"? Jest ona zdecydowanie inna i wyróżniająca się na
tle innych blogów kulinarnych. To przypadek czy celowy zabieg?
Paula: Od samego początku wiedziałam, że chcę nazwę obcojęzyczną, tym
bardziej, że blog prowadzony jest również w wersji angielskiej.
Jako, że od dawna bardzo lubiłam brzmienie słowa
"delicious" stało się ono punktem zaczepnym do stworzenia
pełnej nazwy, czyli "Just My Delicious", co
przetłumaczone oznacza: po prostu moje pyszności. Tym bardziej, że
na samym początku w ogóle nie miałam zamiaru prowadzić bloga dla
kogoś. Miał być po prostu czymś w rodzaju mojej książki
kucharskiej, pamiętnikiem - stąd taka nazwa. Zabieg był celowy,
ponieważ zależało mi na tym, aby nazwa wskazywała na indywidualny
charakter całego bloga - swoistego pamiętnika kulinarnego. Od
samego początku, do chwili obecnej udaje mi się utrzymać jego
konwencję z czego bardzo się cieszę.
Paulina: Twój zbiór przepisów jest imponujący. Skąd czerpiesz inspirację i
pomysły na potrawy. Czy często zdarza Ci się panikować, że nie masz
pomysłu na obiad?
Paula: Ani razu od założenia "Just My Delicious" nie miałam momentu, w
którym stwierdziłabym coś w stylu: "ojej nie mam co wrzucić na
bloga", "ojej wypalam się", "ojej zaczyna mnie
to nudzić", "ojej, a bo ta zrobiła tak i ja też
muszę", "ojej gotuję / piekę tylko takie potrawy, które
mogę pokazać na JMD. Albo "cholera, mam taką ochotę na pomidorówkę z
ryżem, no ale przecież tego nie pokażę, bo to nudne i
niewyszukane". Z reguły gotuję codziennie, piekę też dość
często, ale tylko dlatego, że mam taką ochotę, a nie dlatego że
muszę lub co gorsza że pasuje, bo tak wypada. W życiu! Tworzenie
JMD to dla mnie jedna wielka przyjemność ociekająca dobrym smakiem
i wspaniałymi wspomnieniami. Jeśli mamy ochotę na kotleta to robię
kotleta z ziemniakami oraz mizerią i nie przejmuję się tym czy
komuś się to spodoba czy nie. W przeciwnym razie zatraciłabym w
tym wszystkim siebie. Jasne, że czasami ani mi ani M. (który swoją
drogą też świetnie gotuje) nie chce się nic robić. Idziemy wtedy do
restauracji, albo zamawiamy pizzę lub chińczyka. To normalne.
Paulina: Wiem, że wygląd Twoich potraw oraz to jak prezentują się one na
zdjęciach, jest dla Ciebie bardzo ważny. Przeglądając archiwum
Twojego bloga widać niesamowity rozwój umiejętności
fotograficznych. Sama robisz zdjęcia na bloga? Jeśli tak to skąd
czerpiesz wiedzę fotograficzną, która pozwoliła Ci na takie
smakowite ujęcia?
Paula: Sposób w jaki zaprezentowane jest określone danie rzeczywiście jest
dla mnie istotny. To dlatego, że jestem skrajnym wzrokowcem i na
początku lubię najpierw skubnąć potrawę oczami, a dopiero potem
widelcem :) Celowo nie podmieniam starszych zdjęć nowszymi,
aby zachować ten "postęp", który ja sama również
odczuwam/dostrzegam i z którego bardzo się cieszę. Wszystkie
zdjęcia i stylizacje (oprócz kilku, które robiłam wspólnie z
zaprzyjaźnionym fotografem i które zostały podpisane) są mojego
autorstwa. Informacje o fotografii i stylistyce odnajduję w
książkach, filmach oraz wśród znajomych fotografów. Reszta to
kwestia instynktu i subiektywnego pojęcia piękna.
Paulina: Twoją cechą charakterystyczną są niebanalne połączenia smakowe.
Skąd wiesz, że sernik z kaszą gryczaną, albo zupa pomidorowa z
pomarańczą i mięta* okażą się bardzo smaczną kombinacją? Czy podczas
gotowania nie boisz się, że potrawa wyląduje w koszu? I co
najważniejsze! W jaki sposób rodzą się takie pomysły?
Paula: W przypadku sernika z kaszą gryczaną zagrałam w ciemno. Poprzedni
sernik, który zrobiłam był akurat z ryżem i tak sobie pomyślałam,
że skoro z ryżem mi smakował, to z kaszą gryczaną, którą zresztą
bardzo lubię szczególnie na słodko, też może być dobry. I był :) W
przypadku zupy pomidorowej z pomarańczami to już jest pewnik,
ponieważ moja babcia zawsze taką robi i od dziecka, gdy odwiedzałam
ją w Warszawie zawsze zajadałam się właśnie tą zupą. Na przykładzie
tych dwóch sytuacji dobrze widać, w jaki sposób powstają przepisy,
które następnie lądują na JMD. Głównie w wyniku trafionego
eksperymentu, wspomnień z dzieciństwa, podróży, ostatniego
spotkania ze znajomymi, czy spaceru.
Paulina: "Just My Delicious" został Kulinarnym Bogiem Roku 2011.
W konkursie na blog roku 2012 również wypada bardzo dobrze. Poza tym masz
na koncie mnóstwo innych większych czy mniejszych sukcesów. Jak Ty
to robisz? Czy ciężko jest się wzbić na takie wyżyny?
Paula: Wiesz myślę, że na to pytanie nie ma jednoznacznej
odpowiedzi. "Wyżyny" to też pojęcie względne. W
moim przypadku sprawdza się odpowiednie pozytywne nastawienie,
wiara we własne możliwości, bycie sobą, pewien zmysł artystyczny,
ciekawość połączeń różnych smaków, wytrwałość i systematyczność.
Potrafię cieszyć się z małych rzeczy, to one najbardziej mnie
motywują. W końcu to one są składową większych sukcesów, więc
staram się je zauważać i doceniać :)
Paulina: Paula, kilku moich czytelników chciałoby w przyszłości założyć
bloga kulinarnego. Czy mogłabyś dać kilka rad dla zapalonych
amatorów?
Paula: Jasne :) Według mnie warto cały czas pozostać sobą. Jeśli ktoś
jeszcze przed założeniem bloga, w początkowym stadium jego
prowadzenia lub w trakcie ("bo inna osoba tak zarabia i ja też
koniecznie chcę" + przytup nóżką) zorientowany jest na
uzyskiwanie z niego jakichkolwiek korzyści materialnych (darmowe
produkty, kasa) to ja na wstępie sądzę, że na dłuższą metą to nie
przejdzie. Po pierwsze bardzo łatwo zatracić wtedy w sobie pasję
(presja, presja, presja, poczucie, że inni mają więcej/lepiej -
"jak oni w ogóle śmią?!", a stąd już całkiem blisko do
poczucia wypalenia i ochoty rzucenia tego wszystkiego w pierony).
Jeżeli motywację znajdujesz w sobie, a nie w gratyfikacji
finansowej, czy produktowej lub innych ludziach (którym przecież
musisz dorównać) to machina sama się nakręca w dobrym kierunku. Po
drugie w wyniku swojej pazerności (lub nazwij to sobie jak chcesz)
łatwo zatracić zdrową konwencję bloga, trudniej zachować równowagę
i dobry smak. Po trzecie gdzie w tym wszystkim miejsce na prawdziwą
pasję, bezinteresowny uśmiech i beztroską przyjemność z robienia
tego, co się lubi. Dodatkowo bardzo ważna jest też moim zdaniem
regularność i kilkakrotnie wspominana już przeze mnie wcześniej
pasja. Taka prawdziwa, która dodaje skrzydeł i sprawia, że się
uśmiechasz, a w brzuchu czujesz motylki ekscytacji. Ja to mam, a
Ty? :)
Paulina: Tak jak wspomniałam wcześniej. Twój zbiór przepisów jest imponujący
i różnorodny. Zastanawia mnie, które z tych potraw należą do Twoich
ulubionych.
Paula: Z racji tego, że lubię różnorodność i szybko się nudzę od samego
początku kiedy zakładałam "Just My Delicious" wiedziałam, że będzie w
nim miejsce na słodkie i wytrawne. Sztywne ramy mnie duszą, cenię
sobie elastyczność w wielu aspektach życia i możliwość wyboru -
podobno Wodniki tak mają :) Najbardziej chyba nie lubię określać
się w kwestii swoich ulubionych potraw. To takie trudne, wręcz
niemożliwe! Lasagne bolognese jest jednak u mnie od lat na szczycie
i to ją mogłabym jeść o każdej porze dnia i nocy (szczególnie, gdy
sos jest odpowiednio pikantny, a lampka czerwonego wina w pobliżu).
M. zawsze robi moją ulubioną, ale nie pogardzę też innymi :) Sosu
beszamelowego zawsze wtedy robi trochę więcej, bo ja uwielbiam go
podjadać jeszcze zanim lasagne wyląduje w piekarniku. Pozostałe
ulubione potrawy zmieniają swoją pozycję na szczycie w zależności
od upodobań, pory roku, czy nastroju. Jeśli natomiast ktoś chce mi
sprawić radość jakimś smacznym dodatkiem to ser pleśniowy (ale
błagam, nie z orzechami!), marcepan, nougat, melon galia oraz
czekolada (szczególnie ta gorzka) będą zawsze na miejscu, a moja
faworyzująca daną osobę sympatia dozgonna ;)
Paulina: A z drugiej strony... Czy są takie potrawy, które nie ujrzały
światła Twojego bloga, bo po prostu nie chciałaś ich nikomu
polecać?
Paula: Jak każdy miewam kulinarne wzloty i upadki. Na blogu są jednak
tylko takie potrawy, które zrobiłam i które mi smakowały. Wiadomo,
że każdy ma swój własny smak i preferencje i nie każdemu to, co ja
zrobię może smakować, jednak na "Just My Delicious" głównym i
podstawowym kryterium selekcji jest fakt, czy dana potrawa przeszła
przez moją pozytywną weryfikację, czy nie. To ma być autentyczne,
więc nie zamierzam na bloga wstawiać czegokolwiek z czym sama się
nie utożsamiam, po czym ja plułabym po kątach. Ostatnio np.
przepieprzyłam zupę krem z ziemniaków ( w przepisie ilość pieprzu została odpowiednio zredukowana).
Myślałam, że ten etap mam już za sobą, ale tak się zagadałam z
koleżanką i trach. Cóż, życie.
Paulina: Paula, pisałaś kiedyś, że w dużej mierze nauczyłaś się gotowania od
swojego męża- Marka. Czy obecnie Marek coś dla Ciebie gotuje. A
jeśli Ty gotujesz dla niego to czy jest on wybredny?
Paula: Taak. Marek świetnie gotuje i wciąż się od niego uczę. Poza tym
bardzo lubię jego otwartość na nowe smaki i luz, z jakim z
łatwością przygotowuje różne przepyszne potrawy. Nie miałabym więc
żadnych obaw przed zostawieniem go samego na dłuższy czas bez
jedzenia, bo mam pewność, że zarówno on sam, jak i nasze wspólne
koleżanki zadbałyby o niego pod moją nieobecność ;) M. gotuje dla
mnie co najmniej raz, dwa razy na tydzień, więc jestem szczęściarą.
Zawsze jednak wolę pichcić coś wspólnie, choćbym tylko miała
siedzieć na blacie szafek (od dziecka w każdej kuchni to moje
ulubione miejsce), machać sobie nogami i podjadać posiekane przez
niego co bardziej smakowite kąski. Jeśli z kolei gotuję ja to mam
pewność, że o ile podczas jedzenia z wrodzoną sobie beztroską nie
wspomnę o tym, że np. ciekawa jestem ilu ludzi zjadł krokodyl,
którego filet akurat przeżuwamy, Marek zje wszystko. Przykład
zaczerpnięty z naszej uśmiechniętej codzienności ;)
Paulina: A czy w swojej codziennej kuchni lubisz inspirować się kuchnią
krajów świata? Jaką kuchnię cenisz najbardziej i jakie jej aspekty
przemycasz w swoim codziennym gotowaniu?
Paula: Nie mam jednej kuchni, którą się inspiruję. Mogę śmiało stwierdzić,
że moją ulubioną kuchnią jest kuchnia świata. Po prostu. Z
francuskiej lubię sery i wino, z włoskiej makarony, które ostatnio
coraz częściej robię sama, śródziemnomorska to dla mnie przede
wszystkim przepyszne grillowane ryby i warzywa skropione sporą
ilością aromatycznej oliwy, skandynawska szczególnie podczas obiadu
w Nomie** zafascynowała mnie swoją prostotą i zwróceniem uwagi na
rzeczy, które na co dzień się wyrzuca zamiast zjadać ze smakiem
(np. liście mlecza, czy młode szyszki sosny). Wkrótce będę w
Japonii, więc przekonam się co najbardziej smakuje mi w kuchni
japońskiej oraz azjatyckiej i być może to ona stanie się moją
ulubioną :)
Paulina: No dobrze, ale blogowanie blogowaniem (i gotowanie gotowaniem), ale
chyba przyznasz mi rację, że czasem są okazje, aby wyjść do
restauracji i zjeść coś co przygotuje dla Ciebie kucharz. Jakie
miejsca wtedy wybierasz?
Paula: Lubię takie okazje i dość często z nich korzystamy. Zwykle wtedy
wybieramy restaurację, w której jeszcze nas nie było lub którą
bardzo lubimy. W Krakowie mam kilka swoich ulubionych miejsc, do
których regularnie wracam. Na ruskie pierogi, by spróbować
przepysznej indyjskiej kuchni, czy domowego makaronu. Do tego
kawiarnie z szejkami, jaśminową herbatą, czekoladą na gorąco, czy
mrożoną kawą z lodami. Raz na jakiś czas pada też hasło zamówienia
pizzy lub chińszczyzny do domu. To dobry pretekst, by włączyć film,
poczytać książki i wolny wieczór spędzić w łóżku.
Paulina: Może zdradzisz nam swoje plany dotyczące Twojej kuchni i Twojego
bloga na najbliższe kilka tygodni/ miesięcy?
Paula: W kwestii planów nie mam ich za dużo. Co pewien czas pojawiają się
nowe, gdy inne zostają zrealizowane. Sukcesywnie staram się dążyć
do tego, aby realizować postawione sobie cele. Nigdy jednak nie
robię nic na siłę i za wszelką cenę. Pasuje tu do mnie
określenie, że oczy przylepiam do gwiazd, a nogi do
podłogi. Aktualnie spełniło się jedno z moich marzeń. Chciałam
znaleźć się w pierwszej dziesiątce blogów w kategorii zdrowie i
kulinaria w konkursie na Blog Roku 2012. Okazało się, że
wylądowałam na pierwszym miejscu. Piszczałam z radości :) W
zanadrzu mam jeszcze kilka innych marzeń, a jeśli się spełnią to
osoby obserwujące JMD na Facebook`u jak zwykle będą na bieżąco
:)
Paulina: Paulinko, już Cię nie męczę z tymi pytaniami. Dziękuję Ci bardzo za
rozmowę. Może Ty chcesz o coś zapytać mnie?
Paula: To ja dziękuję! Oczywiście mam do Ciebie pytanie. Czy myślałaś
kiedyś o karierze dziennikarki? :) Po raz pierwszy spotkałam się z
tak trafionymi i dokładnie przemyślanymi pytaniami. Jestem pod
wrażeniem, a ten wywiad był czystą przyjemnością :)
Paulina: Dziękuję za komplement:D Tak, kiedyś myślałam o dziennikarstwie prasowym. To było dawno i szybko porzuciłam ten pomysł. Ale kto wie... Życie jest przewrotne ;)
* Niedługo sama wypróbuję przepisu Pauli na zupę pomidorową z pomarańczą i miętą. Muszę przyznać, że ta receptura oczarowała mnie.
** Kolacja w restauracji "Noma" była główną wygraną w konkursie na Kulinarny Blog Roku 2011.
Zapraszam Was do reszty moich wywiadów. Nie ukrywam, że liczę na Wasze komentarze z uwagami odnośnie przeprowadzonego wywiadu.
Pączkowego Tłustego Czwartku,
Paulina