czwartek, 7 lutego 2013

'Porozmawiajmy o jedzeniu' z Paulą...

... z bloga justmydelicious.com.




 
Bardzo się cieszę, że mogłam zrealizować dzisiejszy wywiad. Długo się wahałam czy napisać do Pauli z zapytaniem o chęć udziału w cyklu. Autorka JMD ma już na koncie kilka wywiadów dla różnych portali czy magazynów. Jednak zaryzykowałam, a Paula odpowiedziała na mojego maila w błyskawicznym tempie. No to robimy wywiad!

"Just My Delicious (...) oznacza: po prostu moje pyszności"
 
Paulina jest jedną z moich ulubionych blogerek. Dlatego ten wywiad jest dla mnie szczególny.  Pisze do nas z Krakowa. Bez ogródek przyznaje, że kiedyś kompletnie nie potrafiła gotować. Dziś jest zdecydowanie inaczej. Przecież tytuł "Kulinarnego Bloga Roku" do czegoś zobowiązuje.





Paulina:  Paula, jeszcze raz bardzo Ci dziękuję za chęć wzięcia udziału w moim cyklu 'Porozmawiajmy o jedzeniu'. Początki Twojego bloga datujemy na marzec 2010. Jednak wiem, że wcześniej miałaś bloga o tematyce modowej. Jak to się stało, że niedoszła "szafiarka", która podkreśla, że kiedyś potrafiła przygotować tylko makaron z ketchupem postanowiła założyć bloga kulinarnego? 

Paula: Paulina, Twój cykl "Porozmawiajmy o jedzeniu" jest świetnym projektem, dlatego z przyjemnością wzięłam w nim udział - to ja dziękuję za zaproszenie :) Rzeczywiście, moje początki w blogowaniu były raczej burzliwe, a decyzja o stworzeniu własnego bloga kulinarnego zupełnie spontaniczna. Gdyby nie M., który na studiach stwierdził, że przygotowywane przeze mnie obiady smakują tragicznie pewnie jeszcze długo żyłabym w przekonaniu, że nie jest tak źle ;) Poczytałam trochę o podstawach, coraz bardziej zaczęłam interesować się tą tematyką, aż w końcu zupełnie przepadłam. W efekcie doszło do tego, że najzwyczajniej byłam dumna z przygotowywanych przez siebie posiłków i zaczęłam pstrykać im zdjęcia, aby mieć pamiątkę i móc kiedyś powspominać - lubię takie sentymentalne migawki wywołujące uśmiech. Kiedy mój dysk pękał w szwach od rozmaitych zdjęć (moich potraw oraz służących jako inspiracja) M. podsunął pomysł o założeniu bloga, na którym mogłabym sobie ładnie wszystko uporządkować (dotychczasowe zdjęcia i przepisy zbierane w formie prezentacji w PowerPoint przestały być wystarczająco czytelne) i traktować jako kulinarny pamiętnik. Ot, i stało się :) 
Paulina: Skąd wziął się pomysł na nazwę dla bloga- "Just my delicious"? Jest ona zdecydowanie inna i wyróżniająca się na tle innych blogów kulinarnych. To przypadek czy celowy zabieg?

Paula: Od samego początku wiedziałam, że chcę nazwę obcojęzyczną, tym bardziej, że blog prowadzony jest również w wersji angielskiej. Jako, że od dawna bardzo lubiłam brzmienie słowa "delicious" stało się ono punktem zaczepnym do stworzenia pełnej nazwy, czyli "Just My Delicious", co przetłumaczone oznacza: po prostu moje pyszności. Tym bardziej, że na samym początku w ogóle nie miałam zamiaru prowadzić bloga dla kogoś. Miał być po prostu czymś w rodzaju mojej książki kucharskiej, pamiętnikiem - stąd taka nazwa. Zabieg był celowy, ponieważ zależało mi na tym, aby nazwa wskazywała na indywidualny charakter całego bloga - swoistego pamiętnika kulinarnego. Od samego początku, do chwili obecnej udaje mi się utrzymać jego konwencję z czego bardzo się cieszę.  
 
Paulina: Twój zbiór przepisów jest imponujący. Skąd czerpiesz inspirację i pomysły na potrawy. Czy często zdarza Ci się panikować, że nie masz pomysłu na obiad?

Paula: Ani razu od założenia "Just My Delicious" nie miałam momentu, w którym stwierdziłabym coś w stylu: "ojej nie mam co wrzucić na bloga", "ojej wypalam się", "ojej zaczyna mnie to nudzić", "ojej, a bo ta zrobiła tak i ja też muszę", "ojej gotuję / piekę tylko takie potrawy, które mogę pokazać na JMD. Albo "cholera, mam taką ochotę na pomidorówkę z ryżem, no ale przecież tego nie pokażę, bo to nudne i niewyszukane". Z reguły gotuję codziennie, piekę też dość często, ale tylko dlatego, że mam taką ochotę, a nie dlatego że muszę lub co gorsza że pasuje, bo tak wypada. W życiu! Tworzenie JMD to dla mnie jedna wielka przyjemność ociekająca dobrym smakiem i wspaniałymi wspomnieniami. Jeśli mamy ochotę na kotleta to robię kotleta z ziemniakami oraz mizerią i nie przejmuję się tym czy komuś się to spodoba czy nie. W przeciwnym razie zatraciłabym w tym wszystkim siebie. Jasne, że czasami ani mi ani M. (który swoją drogą też świetnie gotuje) nie chce się nic robić. Idziemy wtedy do restauracji, albo zamawiamy pizzę lub chińczyka. To normalne.

Paulina: Wiem, że wygląd Twoich potraw oraz to jak prezentują się one na zdjęciach, jest dla Ciebie bardzo ważny. Przeglądając archiwum Twojego bloga widać niesamowity rozwój umiejętności fotograficznych. Sama robisz zdjęcia na bloga? Jeśli tak to skąd czerpiesz wiedzę fotograficzną, która pozwoliła Ci na takie smakowite ujęcia?

Paula: Sposób w jaki zaprezentowane jest określone danie rzeczywiście jest dla mnie istotny. To dlatego, że jestem skrajnym wzrokowcem i na początku lubię najpierw skubnąć potrawę oczami, a dopiero potem widelcem :)  Celowo nie podmieniam starszych zdjęć nowszymi, aby zachować ten "postęp", który ja sama również odczuwam/dostrzegam i z którego bardzo się cieszę. Wszystkie zdjęcia i stylizacje (oprócz kilku, które robiłam wspólnie z zaprzyjaźnionym fotografem i które zostały podpisane) są mojego autorstwa. Informacje o fotografii i stylistyce odnajduję w książkach, filmach oraz wśród znajomych fotografów. Reszta to kwestia instynktu i subiektywnego pojęcia piękna.

Paulina: Twoją cechą charakterystyczną są niebanalne połączenia smakowe. Skąd wiesz, że sernik z kaszą gryczaną, albo zupa pomidorowa z pomarańczą i mięta* okażą się bardzo smaczną kombinacją? Czy podczas gotowania nie boisz się, że potrawa wyląduje w koszu? I co najważniejsze! W jaki sposób rodzą się takie pomysły?

Paula: W przypadku sernika z kaszą gryczaną zagrałam w ciemno. Poprzedni sernik, który zrobiłam był akurat z ryżem i tak sobie pomyślałam, że skoro z ryżem mi smakował, to z kaszą gryczaną, którą zresztą bardzo lubię szczególnie na słodko, też może być dobry. I był :) W przypadku zupy pomidorowej z pomarańczami to już jest pewnik, ponieważ moja babcia zawsze taką robi i od dziecka, gdy odwiedzałam ją w Warszawie zawsze zajadałam się właśnie tą zupą. Na przykładzie tych dwóch sytuacji dobrze widać, w jaki sposób powstają przepisy, które następnie lądują na JMD. Głównie w wyniku trafionego eksperymentu, wspomnień z dzieciństwa, podróży, ostatniego spotkania ze znajomymi, czy spaceru. 

Paulina: "Just My Delicious" został Kulinarnym Bogiem Roku 2011. W konkursie na blog roku 2012 również wypada bardzo dobrze. Poza tym masz na koncie mnóstwo innych większych czy mniejszych sukcesów. Jak Ty to robisz? Czy ciężko jest się wzbić na takie wyżyny?

Paula: Wiesz myślę, że na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. "Wyżyny" to też pojęcie względne. W moim przypadku sprawdza się odpowiednie pozytywne nastawienie, wiara we własne możliwości, bycie sobą, pewien zmysł artystyczny, ciekawość połączeń różnych smaków, wytrwałość i systematyczność. Potrafię cieszyć się z małych rzeczy, to one najbardziej mnie motywują. W końcu to one są składową większych sukcesów, więc staram się je zauważać i doceniać :) 

Paulina: Paula, kilku moich czytelników chciałoby w przyszłości założyć bloga kulinarnego. Czy mogłabyś dać kilka rad dla zapalonych amatorów?

Paula: Jasne :) Według mnie warto cały czas pozostać sobą. Jeśli ktoś jeszcze przed założeniem bloga, w początkowym stadium jego prowadzenia lub w trakcie ("bo inna osoba tak zarabia i ja też koniecznie chcę" + przytup nóżką) zorientowany jest na uzyskiwanie z niego jakichkolwiek korzyści materialnych (darmowe produkty, kasa) to ja na wstępie sądzę, że na dłuższą metą to nie przejdzie. Po pierwsze bardzo łatwo zatracić wtedy w sobie pasję (presja, presja, presja, poczucie, że inni mają więcej/lepiej - "jak oni w ogóle śmią?!", a stąd już całkiem blisko do poczucia wypalenia i ochoty rzucenia tego wszystkiego w pierony). Jeżeli motywację znajdujesz w sobie, a nie w gratyfikacji finansowej, czy produktowej lub innych ludziach (którym przecież musisz dorównać) to machina sama się nakręca w dobrym kierunku. Po drugie w wyniku swojej pazerności (lub nazwij to sobie jak chcesz) łatwo zatracić zdrową konwencję bloga, trudniej zachować równowagę i dobry smak. Po trzecie gdzie w tym wszystkim miejsce na prawdziwą pasję, bezinteresowny uśmiech i beztroską przyjemność z robienia tego, co się lubi. Dodatkowo bardzo ważna jest też moim zdaniem regularność i kilkakrotnie wspominana już przeze mnie wcześniej pasja. Taka prawdziwa, która dodaje skrzydeł i sprawia, że się uśmiechasz, a w brzuchu czujesz motylki ekscytacji. Ja to mam, a Ty? :)

Paulina: Tak jak wspomniałam wcześniej. Twój zbiór przepisów jest imponujący i różnorodny. Zastanawia mnie, które z tych potraw należą do Twoich ulubionych.

Paula: Z racji tego, że lubię różnorodność i szybko się nudzę od samego początku kiedy zakładałam "Just My Delicious" wiedziałam, że będzie w nim miejsce na słodkie i wytrawne. Sztywne ramy mnie duszą, cenię sobie elastyczność w wielu aspektach życia i możliwość wyboru - podobno Wodniki tak mają :) Najbardziej chyba nie lubię określać się w kwestii swoich ulubionych potraw. To takie trudne, wręcz niemożliwe! Lasagne bolognese jest jednak u mnie od lat na szczycie i to ją mogłabym jeść o każdej porze dnia i nocy (szczególnie, gdy sos jest odpowiednio pikantny, a lampka czerwonego wina w pobliżu). M. zawsze robi moją ulubioną, ale nie pogardzę też innymi :) Sosu beszamelowego zawsze wtedy robi trochę więcej, bo ja uwielbiam go podjadać jeszcze zanim lasagne wyląduje w piekarniku. Pozostałe ulubione potrawy zmieniają swoją pozycję na szczycie w zależności od upodobań, pory roku, czy nastroju. Jeśli natomiast ktoś chce mi sprawić radość jakimś smacznym dodatkiem to ser pleśniowy (ale błagam, nie z orzechami!), marcepan, nougat, melon galia oraz czekolada (szczególnie ta gorzka) będą zawsze na miejscu, a moja faworyzująca daną osobę sympatia dozgonna ;) 

Paulina: A z drugiej strony... Czy są takie potrawy, które nie ujrzały światła Twojego bloga, bo po prostu nie chciałaś ich nikomu polecać?

Paula: Jak każdy miewam kulinarne wzloty i upadki. Na blogu są jednak tylko takie potrawy, które zrobiłam i które mi smakowały. Wiadomo, że każdy ma swój własny smak i preferencje i nie każdemu to, co ja zrobię może smakować, jednak na "Just My Delicious" głównym i podstawowym kryterium selekcji jest fakt, czy dana potrawa przeszła przez moją pozytywną weryfikację, czy nie. To ma być autentyczne, więc nie zamierzam na bloga wstawiać czegokolwiek z czym sama się nie utożsamiam, po czym ja plułabym po kątach. Ostatnio np. przepieprzyłam zupę krem z ziemniaków ( w przepisie ilość pieprzu została odpowiednio zredukowana). Myślałam, że ten etap mam już za sobą, ale tak się zagadałam z koleżanką i trach. Cóż, życie. 

Paulina: Paula, pisałaś kiedyś, że w dużej mierze nauczyłaś się gotowania od swojego męża- Marka. Czy obecnie Marek coś dla Ciebie gotuje. A jeśli Ty gotujesz dla niego to czy jest on wybredny?

Paula: Taak. Marek świetnie gotuje i wciąż się od niego uczę. Poza tym bardzo lubię jego otwartość na nowe smaki i luz, z jakim z łatwością przygotowuje różne przepyszne potrawy. Nie miałabym więc żadnych obaw przed zostawieniem go samego na dłuższy czas bez jedzenia, bo mam pewność, że zarówno on sam, jak i nasze wspólne koleżanki zadbałyby o niego pod moją nieobecność ;) M. gotuje dla mnie co najmniej raz, dwa razy na tydzień, więc jestem szczęściarą. Zawsze jednak wolę pichcić coś wspólnie, choćbym tylko miała siedzieć na blacie szafek (od dziecka w każdej kuchni to moje ulubione miejsce), machać sobie nogami i podjadać posiekane przez niego co bardziej smakowite kąski. Jeśli z kolei gotuję ja to mam pewność, że o ile podczas jedzenia z wrodzoną sobie beztroską nie wspomnę o tym, że np. ciekawa jestem ilu ludzi zjadł krokodyl, którego filet akurat przeżuwamy, Marek zje wszystko. Przykład zaczerpnięty z naszej uśmiechniętej codzienności ;) 

Paulina:
A czy w swojej codziennej kuchni lubisz inspirować się kuchnią krajów świata? Jaką kuchnię cenisz najbardziej i jakie jej aspekty przemycasz w swoim codziennym gotowaniu? 


Paula: Nie mam jednej kuchni, którą się inspiruję. Mogę śmiało stwierdzić, że moją ulubioną kuchnią jest kuchnia świata. Po prostu. Z francuskiej lubię sery i wino, z włoskiej makarony, które ostatnio coraz częściej robię sama, śródziemnomorska to dla mnie przede wszystkim przepyszne grillowane ryby i warzywa skropione sporą ilością aromatycznej oliwy, skandynawska szczególnie podczas obiadu w Nomie** zafascynowała mnie swoją prostotą i zwróceniem uwagi na rzeczy, które na co dzień się wyrzuca zamiast zjadać ze smakiem (np. liście mlecza, czy młode szyszki sosny). Wkrótce będę w Japonii, więc przekonam się co najbardziej smakuje mi w kuchni japońskiej oraz azjatyckiej i być może to ona stanie się moją ulubioną :)


Paulina: No dobrze, ale blogowanie blogowaniem (i gotowanie gotowaniem), ale chyba przyznasz mi rację, że czasem są okazje, aby wyjść do restauracji i zjeść coś co przygotuje dla Ciebie kucharz. Jakie miejsca wtedy wybierasz?

Paula: Lubię takie okazje i dość często z nich korzystamy. Zwykle wtedy wybieramy restaurację, w której jeszcze nas nie było lub którą bardzo lubimy. W Krakowie mam kilka swoich ulubionych miejsc, do których regularnie wracam. Na ruskie pierogi, by spróbować przepysznej indyjskiej kuchni, czy domowego makaronu. Do tego kawiarnie z szejkami, jaśminową herbatą, czekoladą na gorąco, czy mrożoną kawą z lodami. Raz na jakiś czas pada też hasło zamówienia pizzy lub chińszczyzny do domu. To dobry pretekst, by włączyć film, poczytać książki i wolny wieczór spędzić w łóżku.

Paulina: Może zdradzisz nam swoje plany dotyczące Twojej kuchni i Twojego bloga na najbliższe kilka tygodni/ miesięcy? 

Paula: W kwestii planów nie mam ich za dużo. Co pewien czas pojawiają się nowe, gdy inne zostają zrealizowane. Sukcesywnie staram się dążyć do tego, aby realizować postawione sobie cele. Nigdy jednak nie robię nic na siłę i za wszelką cenę. Pasuje tu do mnie określenie, że oczy przylepiam do gwiazd, a nogi do podłogi. Aktualnie spełniło się jedno z moich marzeń. Chciałam znaleźć się w pierwszej dziesiątce blogów w kategorii zdrowie i kulinaria w konkursie na Blog Roku 2012. Okazało się, że wylądowałam na pierwszym miejscu. Piszczałam z radości :) W zanadrzu mam jeszcze kilka innych marzeń, a jeśli się spełnią to osoby obserwujące JMD na Facebook`u jak zwykle będą na bieżąco :) 

Paulina: Paulinko, już Cię nie męczę z tymi pytaniami. Dziękuję Ci bardzo za rozmowę. Może Ty chcesz o coś zapytać mnie? 

Paula: To ja dziękuję! Oczywiście mam do Ciebie pytanie. Czy myślałaś kiedyś o karierze dziennikarki? :) Po raz pierwszy spotkałam się z tak trafionymi i dokładnie przemyślanymi pytaniami. Jestem pod wrażeniem, a ten wywiad był czystą przyjemnością :) 
 
Paulina: Dziękuję za komplement:D Tak, kiedyś myślałam o dziennikarstwie prasowym. To było dawno i szybko porzuciłam ten pomysł. Ale kto wie... Życie jest przewrotne ;)
 
  * Niedługo sama wypróbuję przepisu Pauli na zupę pomidorową z pomarańczą i miętą. Muszę przyznać, że ta receptura oczarowała mnie.
 ** Kolacja w restauracji "Noma" była główną wygraną w konkursie na Kulinarny Blog Roku 2011. 
 
Zapraszam Was do reszty moich wywiadów. Nie ukrywam, że liczę na Wasze komentarze z uwagami odnośnie przeprowadzonego wywiadu. 
 
Pączkowego Tłustego Czwartku, 
Paulina  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania i dyskusji. Jeśli masz jakieś pytania- pisz śmiało. Wkrótce odpowiem. Będzie mi miło jeśli podpiszesz się swoim nickiem (w przypadku anonimów). Tymczasowo włączyłam weryfikację obrazkową z powodu dużej liczby spamu. Wkrótce ją zdejmę.