czwartek, 8 grudnia 2011

Chińszczyzna z sezamem

Made in Poland.

Uwielbiam to danie. Przygotowałam je już wiele, wiele razy. Sama nie wiem dlaczego dopiero teraz przepis ujrzy światło bloga. Ten, kto doszukuje się pierwowzoru mojej potrawy stąd i stąd, ma całkowitą rację. Jednakże za każdym razem tak ją pozmieniałam, że jest to zupełnie inny przepis. Zanim znajdziesz swoją ulubioną chińszczyznę, najpierw spróbuj moją. Prostota wykonania i łatwo dostępne składniki na pewno pomogą Ci w polubieniu tego dania.

Niestety muszę się  przyznać do czegoś... Nie potrafię zrobić kurczaka w cieście sezamowym tak jak wychodzi to Cuda.Wianki... Za każdym razem ciasto odklejało mi się od mięsa. Na szczęście znalazłam gotową panierkę idealną. Jeśli chcesz możesz zrobić kurczaka tak jak zrobiła to Cuda.Wianki lub tak jak proponuję ja.




























Czego potrzebujemy? : (możesz zmienić proporcje)

  • 6 opakowań zupek chińskich (tylko makaron, przyprawy wyrzucamy)
  • 1 por
  • 1,5 czerwonej papryki
  • 1 duża, podwójna pierś z kurczaka
  • 165 g gotowej panierki z ziarnami sezamu
  • 2 jajka
  • 4 łyżki ziaren sezamu
  • 50 ml sosu sojowego
  • olej
  • sól, pieprz
  • sos sweet chilli do smaku (może być wg. tego przepisu)

I co dalej? :

Niepokruszony makaron wrzucamy na 4 minuty do wrzątku. Następnie odcedzamy. Pierś z kurczaka kroimy na większą kostkę. Do jednej miseczki dodajemy 2 rozkłócone jajka wraz z sosem sojowym, jedną łyżką ziaren sezamu oraz z szczyptą soli i pieprzu. Kawałki kurczaka namaczamy w jajku wraz z dodatkami, a następnie obtaczamy w gotowej panierce. Smażymy na głębokim, gorącym tłuszczu, aż panierka nabierze złotego koloru. Paprykę kroimy w większe paseczki, a pora w plastry (białą i jasnozieloną część).  Warzywa podsmażamy. Pod koniec smażenia dodajemy 3 łyżki ziaren sezamu. Makaron, mięso i warzywa mieszamy razem. Możemy lekko skropić sosem sojowym. Podajemy z kleksem z sosu sweet chilli.

Co do sosu sweet chilli... Dawno temu zrobiłam go wg. przepisu Pauli z justmydelicious.com. I polecam. On także ujrzy kiedyś światło bloga.


środa, 7 grudnia 2011

Muffiny pina colada z musem bananowym

Moje drugie muffiny. Jakże były smaczne!
Bardzo długo zastanawiałam się jakie dodatki powinny zawierać. Najlepszym rozwiązaniem było przeszukanie własnych zapasów. Bardzo je polecam. Dlaczego? Mają delikatnie wyczuwalną nutę użytego alkoholu. Nie są bardzo słodkie. Idealne na przyjęcia dla dorosłych. Może na zbliżającego się sylwestra czy też na karnawał. Masa bananowa sprawia, że muffinki są wilgotne. A wiórki kokosowe sprawią, że zaczniesz myśleć o wakacjach. Zrób sobie tropikalne wakacje. Chociaż na kilka minut.




































Czego potrzeba? : (na 12 muffinek)


  • 2,5 szklanki mąki
  • 0.5 szklanki cukru
  • szczypta soli
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1 łyżka cukru wanilinowego
  • 3/4 szklanki likieru o smaku pina colady (mój ma dodatek rumu karaibskiego)
  • 1/4 szklanki mleka
  • 100 g rozpuszczonego masła
  • 2 jajka
  • 2 banany
  • 100 g wiórek kokosowych
I co dalej? :

W jednej misce dokładnie mieszamy mąkę, cukier, proszek do pieczenia, sól oraz połowę wiórek kokosowych. W drugiej misce dokładnie mieszamy likier, mleko, masło, jajka. Następnie zawartość miski z mokrymi składnikami przelewamy  do tej z suchymi i łączymy je (nie należy obawiać się grudek). Obieramy banany i kroimy je.Następnie wrzucamy je do blendera wraz z resztą wiórek i cukrem wanilinowym. Formę na muffinki smarujemy tłuszczem. Do każdej foremki dodajemy 1 łyżkę ciasta, następnie 1 łyżeczkę masy bananowej i znów 1 łyżkę ciasta. Pieczemy ok. 25 minut w temp. 180-200 st. C.


wtorek, 6 grudnia 2011

Kawa czy herbata?

Późne popołudnie. Kilka pierwszych dźwięków z utworu "Smells like teen spirits". Dzwoni mama. Przyszły do mnie 2 listy. Jeden z ZUS, drugi jakiś zwykły...
- Otwórz go,  proszę.
Przez słuchawkę słyszę jak mama wciąga nosem.
- Jak ładnie pachnie!
- Co przyszło?
- Jakieś próbki herbaty... O i jakieś kawy.
- Super! Przyszła paczka ze Szlachetnego Smaku.


Mama miała rację pachniała cała koperta. I to jak! Kiedy opróżniłam jej zawartość znalazłam dwie próbki kaw i cztery herbat:

























Ulokowałam je w mojej drewnianej skrzyneczce na herbaty:



























Bardzo miłym zaskoczeniem był dla mnie fakt jak wyglądały mieszanki tych herbat. Duże, grube listki i dodatki. Żadnych granulek czy innych przemielonych elementów. I te nazwy, które wywołały u mnie uśmiech i serię wspomnień. Ale po kolei...


Herbata czarna: Hiszpańska mandarynka



































To moja faworytka! Herbata jest wspaniała. Pachnie i smakuje jak mandarynki. Jednocześnie nienachalna.  Smak i zapach od razu wywołał u mnie myśl o zbliżających się świętach. Zrobiło mi się ciepło na duszy. Tomkowi także smakowała. 

Herbata czarna: Karmazynowy pirat



































W kategorii herbat drugie miejsce. Znów wspaniały aromat i bardzo ciekawy smak. Wyczułam nutę pomarańczy i czegoś jeszcze... Coś jak melon?  Z pomocą przyszła mi stronka o karmazynowym piracie. Jest jeszcze papaja i rozgrzewający aromat whisky. Mogłabym pić tą herbatkę w zimowe wieczory po szaleństwie w białym, śnieżnym puchu.


Herbata zielona: Letnie marzenie




































Miejsce trzecie wśród herbat. Ta miała chyba najwięcej dodatków spośród wszystkich, które dostałam. Ciężko mi było się zdecydować, która jest smaczniejsza... Ta czy karmazynowy pirat. Pachnie świetnie. Jak każda inna. Co do smaku... Sama wyczułam jabłko i maliny. Nie mogłam skojarzyć czym są żółte płatki. Znów pomogła mi stronka o letnim marzeniu. To płatki słonecznika. Są jeszcze płatki róży i papaja.


Herbata zielona: Studencki czas



































Mimo, że jestem fanką zielonych herbat to ta nie przypasowała mi... Tomek jest tego samego zdania. Taka zwykła, jakby bez smakowa. Na prawdę nie potrafiłam wyczuć jakie smaki ukrywają się pod tą nazwą. Studia kojarzą mi się z bardzo fajnym, ale biednym czasem. I może właśnie ta herbatka taka jest? Uboga w smak. Tej akurat nie polecam. Mimo, że pachnie bardzo przyjemnie.

Kawa: Rzymskie wakacje



































Głównym testerem ds. kawy był Tomek. Ja nie lubię kaw, ale dla celów tego bloga przełamałam się. Tomek żałuje, że tak szybko się skończyła. Zobacz co pisze producent na jej temat. A jaka jest moja opinia? Całkowicie się z nim zgadzam. Kawy nie lubię, a tą mogłabym pić od czasu do czasu. Brawo za "Rzymskie wakacje". Kawa jest lekka, w smaku lekko kremowa. Pachnie bajecznie! Najlepiej ze wszystkich saszetek!

Kawa: Peru



































Niestety tej kawy nie mogę polecić. Stwierdziliśmy jednogłośnie, że jest zwyczajna. Zapach w porównaniu do innych saszetek bardzo słaby. W smaku jakby orzechowa, ale nie jestem tego pewna. Komentarz Tomka: "Siuśki".


Czy zrobiłabym zakupy w sklepie: SzlachetnySmak.pl ? Myślę, że wybrałabym coś dla siebie. Szczególnie "Hiszpańską mandarynkę" i "Rzymskie wakacje". Poza tym mają bardzo ciekawą ofertę gotowych prezentów czy akcesoriów do kawy i herbaty. Myślę, że to dobrze zrobiony sklep.

Uwaga! Wszystkie napoje były przygotowane wg. zaleceń producenta. Poza tym przygotowałam je na wodzie filtrowanej ze szczyptą cukru.

Przydatne linki:

http://www.szlachetnysmak.pl/
http://www.kawaiherbata.eu/
http://blog.kawaiherbata.eu/ (szkoda, że ostatnie wpisy są tak bardzo archiwalne)

Ciasteczka jabłkowe oprószone cynamonem

Przeprowadziliśmy się. W tej chwili jedyne czego nam do szczęścia brakuje to Internet. W tej chwili używam moich marnych zasobów komórkowych. Mam kilka przepisów w zanadrzu i nie mogę się doczekać, aby je Wam przedstawić. A propos przeprowadzki... Kiedy przychodzą goście należy podać coś do herbaty. Jeśli masz w zamrażalniku opakowanie ciasta francuskiego (obiecałam sobie, że zawsze będę miała chociaż jedno w zanadrzu) to sprawa jest ułatwiona. Przygotowałam dla nich przepyszne ciasteczka jabłkowe oprószone cynamonem. Na bazie z ciasta francuskiego. Zapewniam Cię, że są przepyszne, proste w wykonaniu i niemalże wytrawne. Dlatego jeśli wolisz słodką wersję to dosyp więcej cukru. Ja prezentuję przepis na takie, które mi smakują najlepiej. Może się poczęstujesz?



































Czego potrzeba? : 

  • 1 opakowanie ciasta francuskiego
  • 3 średnie jabłka (słodka odmiana)
  • cynamon
  • cukier
  • 1 rozkłócone jajko
  • sok z połowy cytryny





























I co dalej? :

Przy pomocy kieliszka do wina (u mnie o średnicy 7 cm) wytnij z ciasta kółka. Obierz jabłka i zetrzyj je na tarce o średnich oczkach. Skrop je sokiem z cytryny. Na każdym kółku ułóż około 1 łyżeczkę startych jabłek. Wszystkie oprósz szczyptą cynamonu. Z reszty ciasta wytnij paski o długości średnicy Twoich ciastek (na każde ciastko dwa) i skrzyżuj je jak na zdjęciach. Dokładnie sklej na obwodzie. Tak przygotowane ciasteczka posmaruj rozkłóconym jajkiem i posyp szczypta cukru. Piecz przez 20 minut w temperaturze ok. 180 st. C.





































Przepis bierze udział w akcjach:




Słodki upominek











































Ciasteczka tu i tam!

wtorek, 22 listopada 2011

PrzepisoTeka podoba się !

Kochani, mój blog został wyróżniony przez Dorotkę z bloga "Moje małe czarowanie". Jest mi niezmiernie miło! Mój blog nie jest bardzo profesjonalny, ani nie ma tu takich pięknych zdjęć jak na innych blogach... Mimo to zostaliśmy docenieni. Teraz muszę dać z siebie jeszcze więcej. Wiem, że mam dla kogo. Dziękuję Dorotko ;*



Oto zasady:
1. Zamieść wpis na swoim blogu informując o wyróżnieniu i o tym, kto Cię wyróżnił.
2. Napisz 7 przypadkowych faktów o sobie.
3. Wyróżnij 15 blogów.


A oto fakty o mnie:
<Oj będzie ciężko... jestem niesamowitą paplą. Pewnie wiecie i tak bardzo dużo>


Po pierwsze:

Na drugie imię mam Zofia. Natomiast z bierzmowania Nadzieja.

Po drugie:

Nie lubię pomidorów. To znaczy uwielbiam zupę pomidorową, sok pomidorowy, różne sosy pomidorowe, ketchup i inne tego typu. Ja po prostu nie jestem w stanie zjeść normalnego świeżego pomidora (w jakiejś sałatce jeszcze ujdzie). Tak wiem... To jest dziwne.

Po trzecie:

Jestem studentką turystyki i rekreacji.

Po czwarte:

Osobą, która je wszystko co tu widzicie jest mój konkubent (zawsze chciałam to napisać) Tomasz. Poznałam go w pierwszej klasie LO. Od ponad dwóch lat jesteśmy razem. A tak nam się razem wygląda:






















 Po piąte:

Moją ulubioną herbatą (oczywiście jeśli można uznać to za herbatę) jest Rooibos karmelowo- śmietankowy ze sklepu na literę R.

Po szóste:

Ostatnio oglądam serial "Supernatural", ale szósta seria zaczyna mnie już nudzić...

Po siódme:

Boje się piec i ugotować rosół!!!!!



Uffffffffff.... Dobrnęłam!
Teraz wyróżnienia. Z racji, że na wielu moich ulubionych, kulinarnych blogach już widziałam takowe wyróżnienia dam sobie z tym spokój.


Buziaki ;**

sobota, 19 listopada 2011

Blue cake

Blue cake, czyli nazwa skrócona od... niebieskie ciasto a'la sernik na zimno na herbatnikowym spodzie. Musiałam zrobić coś specjalnego na Tęczową akcję. Padło na przepiękny kolor niebieski. (Całkowicie przypadkiem miałam w zanadrzu coś pomarańczowego i żółtego). Kiedyś herbatnikowy spód był wykorzystany w jakimś cieście w pudełku. Dokładnie nie pamiętam. Ale pamiętam jego smak i stwierdziłam, że to jest czas i przepis na odtworzenie go. Tylko, że nie spodziewałam się, że jest on tak bardzo popularny na tylu blogach kulinarnych. Żeby nie było proporcję i pomysł narodziły się w mojej głowie:D A na ten błękit nie mogę się napatrzeć...




























Czego potrzebujemy? : (tortownica 24 cm)

  • 540 g serka homogenizowanego o smaku waniliowym
  • 3 opakowania niebieskiej galaretki
  • 300 g herbatników widocznych na zdjęciu
  • 800 ml wody
  • 200 g masła


























I co dalej? :


Herbatniki kruszymy za pomocą blendera po czym mieszamy je dokładnie z masłem. Powinno powstać coś na kształt kruszonki. Układamy masę na dnie tortownicy. Mocno ją dociskamy. Zostawiamy spód w lodówce na minimum godzinkę. Po tym czasie rozpuszczamy 3 galaretki w 800 ml wrzątku. 1/3 uzyskanej (jeszcze płynnej) galaretki mieszamy z serkiem homogenizowanym. Kiedy masa serkowo- galaretkowa zacznie tężeć wylewamy ją na herbatnikowy spód. Odkładamy do lodówki na pół godziny. Pozostałą galaretkę trzymamy w ciepłym miejscu, aby za bardzo nie stężała. Po tym czasie na serkowo- galaretkową masę wylewamy samą galaretkę. Odstawiamy na kolejną godzinę. Po tym czasie możemy już jeść.


































Można użyć galaretki w dowolnym kolorze. Dla mnie wybór był oczywisty.
W takiej akcji musiało być coś niebieskiego.

Przepis nie bierze udziału w akcji Tęcza smaków ;(
W kategorii: niebieski

piątek, 18 listopada 2011

Sprite z lodami

Bo ja lubię tak na przekór.... Inaczej niż wszyscy. I zawsze tak było. Mamy drugą połowę listopada. Termometr wskazuje zero stopni. A ja co wam serwuje? Sprite z lodami. Z LODAMI!! Ale kiedy zobaczyłam ten przepis, to wiedziałam, że muszę go spróbować. Żadne tam czekanie na lato. Teraz! Zaraz! Po doświadczeniu z Ice coke byłam pewna, że to jest to. A nawet lepsze niż wersja z colą. Na prawdę polecam.Teraz czy latem. Nam smakowało :D


Czego potrzeba?: (porcja dla dwóch osób)

  • 2 gałki lodów (ja miałam waniliowe, ale zastanawiam się nad cytrynowymi)
  • 1 l napoju typu Sprite
  • 2 plastry cytryny lub limonki


I co dalej?:

Do wysokich szklanek wrzucamy po gałce lodów. Zalewamy je ostrożnie sprite'em. Powstanie gęsta piania. Całość dekorujemy plastrem cytryny lub limonki. Podawać ze słomką :D

Startujemy do akcji:


W kategorii: żółty

czwartek, 17 listopada 2011

Muffinki podwójnie czekoladowe

A podwójnie dlatego, że w środku można znaleźć krem czekoladowy typu Nutella, który uroczo wypłynął na wierzch. Już po upieczeniu do każdej muffinki powtykałam po kostce mlecznej czekolady. To mój muffinkowy debiut! Do tej pory zawsze towarzyszył mi jakiś doktor Oetker czy inna Delekta. Skoro kupiłam sobie blachę do muffinek na nowe mieszkanko to nie mogło być inaczej :D Przepis opracowałam sama. Ale jest tak prosty, że na pewno można go znaleźć na innych stronkach.





































Czego potrzebujemy? : (na 12 sztuk)

  • 2,5 szklanki mąki
  • 0,5 szklanki cukru
  • 2 łyżki proszku do pieczenia
  • 100 g roztopionego masła
  • 1 szklanka mleka
  • 2 jajka
  • 12 łyżek kremu czekoladowego typu nutella
  • 12 kostek czekolady mlecznej





































I co dalej? :

W jeden miseczce starannie połącz ze sobą mąkę, cukier i proszek do pieczenia, a w drugiej roztopione i ostudzone masło, mleko i rozkłócone jajka. Mokre składniki dodaj do suchych. Wymieszaj. Nie przejmuj się grudkami. One są nawet wskazane w przypadku muffinek. Przygotuj blachę lub papilotki. W przypadku blachy lekko ją natłuść. Każdą papilotkę (lub miejscem na blasze) napełnij 1 łyżką ciasta. Następnie nałóż 1 łyżeczkę kremu czekoladowego i przykryj 1 łyżką ciasta. Piecz 20 do 25 minut w temperaturze 200 st. C. Następnie wystudź babeczki i lekko je natnij. W nacięcia powtykaj kostki czekolady.


poniedziałek, 14 listopada 2011

Sałatka z brokułem i fetą

Kiedy goście przychodzą nie ma bata! Stół musi być zastawiony smakołykami. Oprócz dań głównych przygotowujemy (z mamą czy z babcią) różne przystawki. Najczęściej sałatki. I mogą być bardzo różnorodne. A moja mama jest mistrzynią w wymyślaniu różnych sałatek. Chyba, że ma inne źródło, o którym mi nie mówi... Tak czy siak ta sałatka jest przepyszna. I całkiem zdrowa;) Idealna na stół dla gości, czy do zjedzenia bez żadnej okazji. Zaskocz siebie i swoich gości przy najbliższej okazji.



































Czego potrzebujemy? :

  •     1 brokuł ugotowany w wodzie lub na parze
  •     200 g sera feta
  •     100 g płatków migdałów

na sos:

  •     kubeczek jogurtu greckiego (ok. 300 g)
  •     4 ząbki czosnku (ale tak na prawdę ilość powinna być zgodna z naszymi upodobaniami)
  •     sól szczypta
  •     pieprz szczypta
  •     bazylia szczypta
  •     oregano szczypta
  •     tymianek dwie szczypty
  •     cukier dwie szczypty





































I co dalej? :

Ugotowany brokuł dzielimy na różyczki i układamy na dnie salaterki. Zalewamy go sosem czosnkowym przygotowanym wg tego przepisu. Na to rozrzucamy fetę pokrojoną w kostkę. Na suchej, teflonowej patelni (bez grama tłuszczu) podsmażamy płatki migdałów. Mieszamy cały czas. Nie mogą się przypalić. Chodzi o to, aby były przyrumienione. Następnie rozrzucamy je na samym wierzchu sałatki. Ot, cała filozofia.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nareszcie odebrałam mój dzbanek filtrujący, który wygrałam w tym konkursie. Jestem bardzo szczęśliwa, że go mam. Poniżej zdjęcia:




































Mój Tomek marudził, że jak zwykle musiałam wybrać różowy. No cóż.... Taki mi się spodobał. Nawet gdy na niego patrzę to się uśmiecham. W rzeczywistości kolor jest jeszcze piękniejszy! Dziękuje serdecznie Blue_Megi za zorganizowanie konkursu i docenienie moich starań.



----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jeszcze inne ogłoszenia (parafialne):


Niedługo się przeprowadzam. Żadna nowość. Ale tym razem po raz pierwszy będziemy mieszkali sami. Ja i Tomek. W związku z tym zaczynam kompletować moje własne przybory kuchenne. Ostatnio kupiłam komplet pięciu naczyń żaroodpornych. Te poniżej szczególnie mnie urzekły. Każdy ma pojemność po 250 ml. I tu się rodzi moje pytanie. Co byście w nim przygotowali? Na pewno mam zamiar używać ich jak zwykłe miseczki. Ale chciałabym też wykorzystać ich żaroodporne właściwości. Proszę o pomoc:D


piątek, 11 listopada 2011

Blin ziemniaczany

Patriotycznie z okazji Święta Niepodległości. Biało- czerwono, aby to podkreślić. Smak typowo polski. I oczywiście babciny. Moi dziadkowie mieli w planach zrobić ich ukochane placki ziemniaczane. Odwiodłam ich od tego pomysłu  i namówiłam na wspólne przygotowanie blina. Uważam, że to odpowiednia potrawa na ten dzień.





























Czego potrzebujemy? : (na standardową brytfannę)

  • 2,5 kg ziemniaków
  • 1 duża cebula
  • 400 g słoniny
  • trochę oleju
  • sól i pieprz






































I co dalej? :

Ziemniaki obieramy i ścieramy na tarce o małych oczkach. Cebulę kroimy w drobną kostkę. Podsmażamy ją ze słoniną tworząc skwarki. Zawartość patelni mieszamy z masą ziemniaczaną. Doprawiamy solą i pieprzem. Całość wylewamy do brytfanki. Zapiekamy w temperaturze ok. 180 st. C przez 2 godzinki.

Bardzo dobrze smakuje z sosem czosnkowym i pomidorowym. W dzisiejszym dniu szczególnie polecam ten dodatek ze względu na kolorystykę.

Przepis bierze udział w akcjach:











Marynowana dynia


Wszystko w pięknym pomarańczowym kolorze!
Mimo, że już halloween za nami ciągle jest sezon na dynie. Jeszcze możemy ją znaleźć na bazarkach. Dlatego namawiam do kupienia jakiejś wielkiej piękności i pokombinowania. Doskonale wiecie, że ja uwielbiam zostawiać smak na dłużej. Lubię zimą jeść owoce i warzywa. Dlatego proponuję Wam ów dynię zamarynować i hop do słoiczka. Na zimę jak znalazł:D A przepis jest prosty (zakładając, że kto inny nam tą dynię obierze). Przepis pochodzi ze zbiorów znajomej mojej babci.





Czego potrzebujemy: ?

  • 5 kg dyni
  • 2,5 litra wody
  • 2 szklanki octu spirytusowego
  • 4 szklanki cukru
  • kilkanaście goździków



































I co dalej? :

Dynię kroimy w większą kostkę. W tym czasie zagotowujemy pozostałe składniki. Kiedy marynata się zagotuje wrzucamy do środka pokrojoną dynię. Gotujemy wszystko razem na małym ogniu, aż do zmiękczenia dyni. Ważne jest, aby dynia "nie rozciapciała się". Następnie wkładamy dynię do przygotowanych wcześniej słoików i zalewamy marynatą. Słoiczki szczelnie zakręcamy i ustawiamy do góry dnem. Jeśli chcesz mieć dynię w takiej postaci jak moja na zdjęciu to proszę nie pasteryzuj już jej. Inaczej zrobi się papka. Myślę, że będzie równie smaczna, ale mi chodziło o taką formę:D




Przepis bierze udział w akcjach:




------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

A tak poza tym ukazał się wywiad ze mną :D
Jeśli masz ochotę dowiedzieć się czegoś o mnie kliknij tutaj.


niedziela, 30 października 2011

Klasyczne cannelloni

Cannelloni to jak zapewne każdy wie rurkowaty makaron. Jego zalety to fakt, że do środka można włożyć prawie wszystko i zapiec. Pyszny i ciekawy obiad dla całej rodzinki gotowy. Postanowiłam więc skorzystać z jego zalet w wersji klasycznej. Właściwie przepis jest tak oczywisty, że zastanawiam się czy jest sens robić z niego post na blogu. Tak czy inaczej moim założeniem jest to, aby ten blog zbierał wszystkie moje ulubione przepisy w jednym miejscu. Niezależnie od banału ich przygotowania. A przepis, który dostępny będzie poniżej jak najbardziej zasługuje na miejsce na PrzepisoTece!



























Czego potrzebujemy? : (obiad dla 5-6 osób)

Podstawa:
  • 250 g makaronu cannelloni
  • 750 g mięsa mielonego (użyłam z łopatki wieprzowej)
  • 2 małe cebule
  • 4 ząbki czosnku
  • 150 g sera żółtego
  • sól, pieprz, olej
Sos pomidorowy:

  • 2 szklanki przecieru pomidorowego
  • 4 łyżki koncentratu pomidorowego
  • bazylia
  • oregano
  • sól
  • pieprz
  • pół łyżeczki cukru
Sos beszamelowy:

  • 4 łyżki masła
  • 4 łyżki mąki
  • 1,5 szklanki mleka
  • 2-3 żółtka
  • pół łyżeczki startej gałki muszkatołowej 
  • sól, pieprz
  • łyżka soku z cytryny

I co dalej? :

Podstawa:

Cebulę kroimy na drobną kostkę. Podsmażamy wraz z czosnkiem na oleju. Polecam oliwę z oliwek bądź olej rzepakowy. Zostawiamy do ostygnięcia. Gdy ostygnie mieszamy z mięsem mielonym. Całość doprawiamy solą i pieprzem. Tak przygotowanym farszem napełniamy makaronowe rurki. Już napełnione układamy luźno na wysmarowanej olejem brytfance. Całość zalewamy sosem pomidorowym (przepis niżej). Ważne jest, aby rurki były zatopione w tym sosie. Na sos pomidorowy wylewamy sos beszamelowy (przepis niżej). Na całość rozsypujemy starty ser. Pieczemy ok 30- 40 minut w temperaturze 180 st. C.

Sos pomidorowy:

Do rondelka wlewamy przecier i koncentrat. Wstawiamy wszystko na mały ogień. Doprawiamy bazylią, oregano, solą i pieprzem. Dokładnie mieszamy. Nie należy go zagotować!

Sos beszamelowy:

Polecam skorzystać z pomocy drugiej osoby. Grudki są wrogiem tego sosu! Na rondelku, na małym ogniu roztapiamy masło. Następnie dodajemy mąkę. Od teraz cały czas trzeba mieszać trzepaczką. Można do tego celu użyć specjalnej końcówki blendera. Kiedy mąka będzie dobrze rozmieszczana wlewamy niecałą szklankę mleka. Cały czas mieszamy do zgęstnienia. Następnie odstawiamy z ognia i doprawiamy całką muszkatołową, solą i pieprzem. Resztę mleka ucieramy z żółtkami (niech druga osoba ciągle miesza). Rondelek ponownie wstawiamy na mały ogień. I dodajemy miks żółtek i mleka. Doprowadzamy do wrzenia. Sos powinien być lekko gęsty dlatego w razie potrzeby dodaj mleko.













Przepis bierze udział w akcji: 

Faszerowany zawrót głowy