piątek, 4 maja 2012

'Porozmawiajmy o jedzeniu' z Dominiką

z bloga Domi w kuchni





























Czwarty post z serii 'Porozmawiajmy o jedzeniu' postanowiłam poświęcić Dominice, która prosi, aby mówić do niej Domi. Dzisiejsza bohaterka pochodzi z Dygowa (pod Kołobrzegiem), ale obecnie mieszka i studiuje w Toruniu. Pierwszy wpis opublikowała 10 czerwca 2011. Już za miesiąc pierwsze urodziny! Od tej pory jest bardzo systematyczna. Pokazuje nam ciekawe i sprawdzone przepisy praktycznie codziennie. Zapraszam do lektury zapisków mojej rozmowy z Domi.








































Paulina: Domi, co Cię skusiło do założenia bloga o tematyce kulinarnej? 

Domi: Nie będę oryginalna, jeśli powiem, że chciałam mieć wszystkie przepisy w jednym miejscu, włącznie ze zdjęciami, które je przedstawiają. Tak było od samego początku. Cel – mój osobisty kajecik z przepisami. Jestem osobą zapominalską i naprawdę niesystematyczną, więc gotując coś zapisuję sobie od razu na blogu, natomiast, gdybym miała wpisywać do normalnego zeszytu – połowy przepisów bym nie miała.

Paulina: Jak to się stało, że blog i Twoje gotowanie, które miały służyć tylko temu, aby zabić czas podczas czteromiesięcznych wakacji zyskał taką popularność i stał się Twoim sposobem na życie? 

Domi: Z czasem prowadzenie bloga sprawiało mi coraz więcej radości, frajdy i satysfakcji. Z czasem zaczęłam zgłaszać się do konkursów, ale bez powodzenia. Prowadziłam akcję kulinarną zbierająca przepisy na muffinki i myślę, że to mi bardzo pomogło, potem przyszła akcja malinowa i tak mój blog zaczynał pęcznieć w nowych obserwatorów i Fanów. Później wygrałam pierwszy konkurs, była pierwsza publikacja w czasopiśmie i tak się worek rozwiązał. Każda, nawet najmniejsza wygrana cieszyła mnie (i cieszy) jak małe dziecko, które dostaje lizaka. Nie jestem w stanie powiedzieć, co tak naprawdę sprawiło, że jestem trochę bardziej popularniejsza, niż kilka miesięcy temu. Jednak blog absolutnie zawładnął moim życiem. Budzę się z myślą „co dziś wstawię na bloga?”, a zasypiam z myślą „co by tu jutro dobrego ugotować na obiad?”. Mam nadzieję, że to moje potrawy, w które wkładam tyle serca przyciągają wciąż nowych widzów, a Ci, którzy są ze mną od początku wciąż obserwują bloga, zostawiają ślad swojej obecności, zachwalają moje przepisy.

Paulina: Piszesz, że gotować umiałaś od zawsze, mama Cię nauczyła. Ale chyba zgodzisz się ze mną, że sztuka gotowania to wiedza i umiejętności, które należy poszerzać cały czas? Skąd teraz czerpiesz naukę? 

Domi: Od najmłodszych lat podpatrywałam moją mamusię, jak gotuje, co prawda z biegiem lat gotowała coraz mniej, ale zawsze smacznie, z czasem coraz bardziej świadomie i zdrowo. Prawdą jest, to co jest zawarte w pytaniu – sztuka gotowania to przede wszystkim umiejętności, ale myślę, że wrodzony talent też w końcu dochodzi do głosu. Myślę, że ćwiczyć trzeba cały czas, bo z gotowaniem jest jak z rysowaniem – jeśli to zaniedbasz i nie będziesz ćwiczyć, po prostu odwykniesz od pewnych rzeczy i wyjdziesz z wprawy. W tej chwili największą podporą kulinarną są dla mnie książki kucharskie, których kolekcja od założenia bloga powiększyła mi się ponad dziesięciokrotnie. Jednak wiem, że zawsze po zaufaną i sprawdzoną radę mogę się zgłosić do mojej rodzicielki. Najważniejsze jest dla mnie jednak to, że bliscy są ze mną, wspierają mnie, szczególnie moi kochani rodzice, którzy bardzo mnie wspierają – i duchowo i finansowo, bym mogła wciąż się rozwijać.

Paulina:  Co najbardziej lubisz gotować? Które z potraw najczęściej goszczą na Twoim stole? 

Domi: Moimi ulubionymi potrawami są sałatki i makarony. Trudno jest mi wskazać, które potrawy jadamy najczęściej, bo nasza kuchnia jest bardzo urozmaicona, lubię różnorodność, dlatego ciągle staram się gotować coś nowego. Główną zasadą jaką stosuję w mojej kuchni – to ma być smacznie i tak, byśmy to zjedli. Więc pewnie nigdy na moim blogu nie zawitają super ostre potrawy, których zjedzenie wypala nozdrza. Najczęściej chyba jednak na naszym stole lądują: Spaghetti bolognesenaleśniki. I to co lubię najbardziej, czyli domowe wypieki - różnego typu bułeczki i inne wypieki.

Paulina: A wręcz przeciwnie... Czy jest jakaś potrawa, która mimo, że ujrzała światło bloga to przyrządziłaś ją tylko raz? 

Domi: Było kilka takich potraw, ale jedną szczególnie pamiętam,. To był falafel – być może miałam zły przepis, a może nie były to moje smaki, bo musiałam się wspomagać sosem czosnkowym.

Paulina: Kiedy coś już ugotujesz to na pewno nie dasz rady zjeść tego wszystkiego sama ;) Kto Ci pomaga w pałaszowaniu tych pyszności? 

Domi: Odkąd poszłam na studia do Torunia (choć staram się podkreślać, gdzie mogę, że pochodzę z Dygowa – miejscowość pod Kołobrzegiem) i zamieszkaliśmy razem, z dala od rodzinnych stron, wszystko gotuję dla nas dwojga. Dla mnie i Kuby, chociaż co dwa tygodnie odwiedza nas moja mamuśka i wtedy staram się przygotować coś pysznego – przyznam, że mam zawsze lekki stres, czy będzie jej smakowało.

Paulina: Jakie zdanie o Twojej kuchni ma Twój ukochany Kuba? 

Domi: Wiem, że docenia to co robię, widzi jak się staram, ile czasu potrafię spędzić w kuchni robiąc obiad – nie cierpię pośpiechu w kuchni, więc wszystko robię 2 razy wolniej, niż Jamie Oliver – a później zajada, próbuje, smakuje i ocenia. Często doradza, co mogłabym dodać następnym razem, a czego było za dużo. I, choć czasami wzdycha z pobłażaniem, kiedy znów biegnę w markecie do działu z talerzykami czy przyborami kuchennymi, to wiem, że jest ze mną cały czas, bo rozumie, że gotowanie to moja wielka miłość – no, zaraz po moim Ukochanym ;) Myślę w sumie, że jest zadowolony z takiego stanu rzeczy, bo ma ugotowane, podane, a ja w zamian mam pozmywane i posprzątane – potrafię przewrócić kuchnię do góry nogami, dosłownie!

Paulina: A czy on chętnie coś sam przyrządza dla Ciebie lub chociaż pomaga Ci w kuchni?

Domi: Oczywiście! Kuba robi najlepsze tortille z kurczakiem. Ostatnio kiedy byłam chora i przyszłam z zajęć czekał już na mnie gorący rosół, taki, jak najbardziej lubię – z oczkami, dużą porcją marchewki i pietruszki. Zawsze, gdy coś robię w kuchni Kuba przychodzi i pyta „czy coś Ci pomóc?”. Oczywiście najczęściej nie dopuszczam go do garów, bo ja „muszę wszystko sama”, ale czasami, by obiad był szybciej, trzeba obrać ziemniaki, czy coś pomieszać w garze, by się nie przypaliło. Mam też to szczęście, że jest to inteligentny i całkiem ogarnięty facet, który wie, jakich składników używam w kuchni i doskonale robi zakupy tak, jakby siedział w mojej głowie.

Paulina: Jak traktujesz swojego bloga? Czy ma on być dla Ciebie źródłem przyjemności i nie przejmujesz się niesystematycznością czy uważasz, że skoro go założyłaś to musisz iść do garów nawet jeśli nie masz na to ochoty, bo czytelnicy tego oczekują?

Domi:  Blog to przede wszystkim rozrywka, moje hobby, które dostarcza mi wiele przyjemności. To też szansa na rozwijanie się, bo wszystko robię sama od początku do końca – od zakupów (no, czasami wyręcza mnie Kuba), przez zdjęcia i oprawę graficzną bloga. Publikuję przepisy codziennie, zdarza mi się, że pojawiają się nawet dwa dziennie (gdy są jakieś drobne – nie lubię łączyć przepisów), ale nie jest to wynikiem przymusu czy „parcia na szkło”. Codziennie jestem w kuchni, codziennie coś przygotowuję, ale dlatego, że lubię to robić. Gotując nie myślę o niczym, skupiam się na przygotowaniu. Bywają dni, że wchodzę do kuchni tylko po kawę, ale są też takie, kiedy siedzę tam całymi dniami, więc zawsze mam jakiś przepis w zapasie.

Paulina:  A czy w swojej codziennej kuchni lubisz inspirować się kuchnią krajów świata? Jaką kuchnię cenisz najbardziej i jakie jej aspekty przemycasz w swoim codziennym gotowaniu? 

Domi: Moją ulubioną kuchnią jest zdecydowanie kuchnia włoska. Makarony, pizze, desery – to najbardziej lubię. Kuchnia włoska to nieskończone możliwości, smaków, które wciąż odkrywam na nowo. Bardzo lubię bazylię i kiedy tylko zużyję całą z doniczki już kupuję następną – jest to dość częsty proceder. Jednak lubię inspirować się wieloma kuchniami, czasami pomieszam chińską z japońską, a czasami francuską z polską, ale właśnie najbardziej cenię sobie naszą, tradycyjną, polską kuchnię.

Paulina: No dobrze, ale blogowanie blogowaniem (i gotowanie gotowaniem), ale chyba przyznasz mi rację, że czasem są okazje, aby wyjść do restauracji i zjeść coś co przygotuje dla Ciebie kucharz. Jakie miejsca wtedy wybierasz? 

Domi: Przede wszystkim jestem estetką, więc nie siądę w miejscu, które od początku nie zrobiło na mnie pozytywnego wrażenia. Lubię stołować się w restauracjach, poznaję nowe smaki, inspiruję się, odtwarzam. Dobrym wyznacznikiem jest również dużo ludzi w lokalu, bo wtedy wiem, że musi mieć „to coś” i dobre jedzenie. Jest kilka takich miejsc, które z powodzeniem mogę polecić. Ale jedno bardzo zapadło mi w pamięć. Chcąc zjeść coś na mieście (w Toruniu) wybraliśmy Pierogarnię Stary Młyn przy Łaziennej 28/1. Wchodząc do ogródka wzięliśmy karty, po czym przyszła do nas kelnerka i podała nam karty polskojęzyczne (rzeczywiście coś mi się nie zgadzało, gdy nazwy były po polsku a skład już w innym języku, ale Toruń to tak wielokulturowe miasto, że stwierdziliśmy, że „tak pewnie powinno być”). Kiedy w końcu zastanowiliśmy się, co by tu zjeść podeszła kelnerka, z uśmiechem przedstawiła się (moja zaskoczona mina musiała być bezcenna) i zaczęła odbierać zamówienie. Jedzenie okazało się naprawdę pyszne, nie czekaliśmy na nie długo, a ceny w porównaniu do smaku i przyjemności, jakie doznaliśmy były naprawdę niewysokie. Najlepsze jest to, że nie musimy nawet wychodzić z domu, by znów zjeść pyszne piecuchy, ponieważ restauracja oferuje dowóz do klienta. Ogólnie jesteśmy smakoszami – z takiej rodziny pochodzę – lubimy zjeść dobrze, dobrze w sensie smacznie. Jeżeli mamy ochotę zjeść poza domem, to po prostu idziemy, dlatego, że u nas na zdrowie i na jedzenie nigdy nie żałowało się pieniążków.

Paulina: Może zdradzisz nam swoje plany dotyczące Twojej kuchni i Twojego bloga na najbliższe kilka tygodni/miesięcy?

Domi: Totalna improwizacja… Zupełnie nie wiem, nie planuję, co będę robić z blogiem jutro, za miesiąc, tydzień. Mam nadzieję, że mi się nie znudzi, bo miałam już w życiu setki różnych hobby i szybko się kończyły. Jednym zasadniczym celem jest podszkolenie sztuki fotografii. Czasami moje zdjęcia są niedbałe, czasami są świetne, ale i tak rzadko jestem usatysfakcjonowana. Nie mam w mieszkaniu szczególnych warunków do dobrych zdjęć, ale wiem, że 90% zależy od umiejętności. Chciałabym więc coś poprawić, by potrawy na zdjęciach wyglądały równie apetycznie, co na żywo.

Paulina:  Domi, już Cię nie męczę z tymi pytaniami. Dziękuję Ci bardzo za rozmowę. Może Ty chcesz o coś zapytać mnie? 

Domi: Tak. Zastanawiam się, skąd taka fajna i chwytliwa nazwa Twojego bloga? Czy to celowy zabieg i miks różnych nazw? Czy po prostu spontaniczny pomysł?

Paulina:  Dobre pytanie ;) Pamiętam, że jak zakładałam bloga to dość sporo czasu poświęciłam na wymyślenie jego nazwy. Najważniejsze było, aby podczas wpisywania nazwy bloga do google pojawiał się on jako pierwszy. No i oczywiście, żeby był chwytliwy. Dlatego odrzuciłam te najbardziej typowe nazwy. Blog miał (i ciągle jest) moim zbiorem przepisów, więc po burzy mózgów (właściwie jednym mózgu) powstał pomysł na nazwę "Przepisoteka". Bardzo się cieszę, że Ci się podoba ;)

Domi:  Dziękuję serdecznie za wspaniałe wyróżnienie i możliwość opowiedzenia kilku(dziesięciu) zdań o sobie :)

Paulina:  Cała przyjemność po mojej stronie ;)

PrzepisoTeka na Facebook'u

 Post jest częścią cyklu 'Pozmawiajmy o jedzeniu'. Więcej wywiadów możesz poczytać tutaj

Bardzo proszę Was o komentarze. Piszcie co myślicie o takim cyklu i konkretnej rozmowie. Bardzo mi na tym zależy, gdyż robię to dla Was. Jeśli będą czytelnicy to ten dział mojego bloga będzie się rozwijał.


22 komentarze:

  1. Bardzo lubię czytać te wywiady, więc zamieszczaj ich jak najwięcej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super wywiadzik z Domi:)
    Domi wiele wspólnego mamy ze sobą, coraz częściej się o tym przekonuję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję serdecznie jeszcze raz za możliwość wywiadu :) to dla mnie bardzo duże wyróżnienie!
    Dusia - widzisz, jak się człowiek wczyta to zaczyna dostrzegać podobieństwa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja się cieszę, że chciałaś mi poświęcić chwilkę.

      Usuń
  4. No,no,no, Domi :) Zachwyca mnie ten Wasz podział obowiązków- Ty gotujesz, Kuba sprząta po gotowaniu :) Brawo! Tak być powinno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój Ukochany "wyniósł" to z domu, myślę, bo tam też tata sprawuje bardzo dużo obowiązków w domu :)
      A dla mnie to strasznie męskie, kiedy facet nie boi się obowiązków, które odgórnie są przypisywane kobietom, więc gotuję Kubie z przyjemnością :)

      Usuń
    2. Dziewczyny zgadzam się z Wami:P

      Usuń
    3. Dopóki nie mieliśmy z moim mężem zmywarki, to on zawsze zmywał po moim wielkim gotowaniu ;) Ale teraz niejednokrotnie też pozmywa takie rzeczy, które do mycia w zmywarce się nie nadają. Domi, Paulina - świetny wywiad!

      Usuń
    4. Szkoda, że ja tak nie mam. Chociaż nie mogę narzekać:D Dzięki, Aniu:D

      Usuń
    5. O popieramn - moj małzonek tez dzieelnie zmywa gary po obiadkach czasem calym dniu gdy ja padam i KOCHAM Go za to, bo czasem mimo iz sie staram - nie moge sie ogarnac perzy maluchu na biezaco, jak bywalo dawniej :)

      super wywiad - czekam na nastepne

      Usuń
  5. czytam pierwszy raz, podoba mi się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam Cię do innych wywiadów, bo mi się czytały świetnie :)

      Usuń
    2. Również zapraszam do reszty wywiadów:) Nawet jest specjalna podstrona przeznaczona do zbierania linków z ów wywiadami.

      Usuń
  6. Kolejny świetny wywiad, który czytało się z prawdziwą przyjemnością.
    Z niecierpliwością czekam na kolejne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po raz kolejny dziękuję kochana za tak miłe słowa!

      Usuń
  7. Pomysł na wywiady z blogującymi i gotującymi osobami - świetny, odkrywasz dla nas, czytelników, fanów ich sekrety, dajesz nowe informacje, kiedy sami byśmy o to nie zapytali, bo,... nie wypada;) czytałam też wywiad z Dusią, też byl bardzo fajny i interesujący;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajna rozmowa- nie wiedziałam, że Domi przewraca kuchnie do góry nogami gdy gotuje :-) i że zasypia z myślą o jedzeniu jak ...ja :)))to wciąga, strasznie i cieszy z minuty na minutę coraz bardziej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, Kochana, gdybyś tylko zobaczyła, co ja potrafię z kuchnią zrobić, to zmieniłabyś o mnie zdanie. przy zwykłym rosole potrafię naprodukować cały zlew brudnych naczyń ;) ale już powoli staram się zmywać na bieżąco, żeby potem nie było takiej sodomy :)

      Usuń
    2. Właśnie po to je piszę. Super, że się udaje i, że Wam się podoba.

      Usuń

Zapraszam do komentowania i dyskusji. Jeśli masz jakieś pytania- pisz śmiało. Wkrótce odpowiem. Będzie mi miło jeśli podpiszesz się swoim nickiem (w przypadku anonimów). Tymczasowo włączyłam weryfikację obrazkową z powodu dużej liczby spamu. Wkrótce ją zdejmę.