wtorek, 2 października 2012

' Porozmawiajmy o jedzeniu' z Wiewiórą

z bloga Dzieje kuchennej Wiewióry


























Ostatnio pomyślałam, że w blogosferze jest tyle fantastycznych blogów kulinarnych, do których prawdopodobnie nigdy nie trafię. Nieco mnie to zasmuciło. Dlatego postanowiłam raz na jakiś czas zrobić mały konkurs, w którym do wygrania będzie wywiad na łamach tego cyklu. Może jakiś interesujący bloger sam trafi do mnie.

 "  Gotowanie jest dla mnie swego rodzaju rękodzielnictwem."
 
I tak właśnie było z bohaterką dzisiejszego artykułu- Marianną vel Wiewiórą. Wiewióra nie tylko gotuje, ale też tworzy różne śliczne rzeczy. To na prawdę wszechstronnie utalentowana osoba! Dlatego bardzo się cieszę, że trafiła na mojego bloga dzięki czemu mogłam poznać jej pasje nieco bliżej.


fot. Ewa Graniak-Wosinek z bloga Dom Mokoszy.




























Paulina: Pierwszy rzut okiem na Twojego bloga sprawił, że nie mogę się nadziwić jak Ty to robisz!  Wiewiórko, proszę opowiedz nam jak udaje Ci się połączyć opiekę nad dwójką dzieci, bycie małżonką, dbanie o dom rodzinny oraz tak regularne blogowanie (i to na dwóch blogach!)? 


Marianna: To jest dobre pytanie! Często sama się zastanawiam jak ja to robię, ale myślę, że odpowiedź jest prosta: MAM GRZECZNE DZIECI! A poza tym zawsze lubiłam planowanie. Kiedy czuję, że nagromadziło mi się zbyt wiele rzeczy do zrobienia tworzę listę i odhaczam to co wykonałam. Pozwala mi to szybko i sprawnie ogarnąć mieszanie, zaplanować i przygotować obiad, upiec chlebek czy ciasto. Poza tym np. tygodniowy jadłospis planuję z wyprzedzeniem. Wiąże się to z redukcją kosztów ale i z tym, ze mieszkając na prowincji jestem poniekąd skazana na zakupy jakie Małżon robi mi wracając z pracy. Inna sprawa, że w czasie gdy pracowałam zawodowo, między jednym urlopem wychowawczym a drugim, też blogowałam, piekłam chleby również na zamówienie a dzień zaczynałam wówczas o 4.30 i kończyłam ok 23ej. Sprawia mi niesamowitą radość gdy udaje mi się pogodzić wszystko. Mogę sobie usiąść w czystym domu, z kubkiem pysznej herbaty i pajdką ciasta i zabrać się za pisanie kolejnego posta :)

 Paulina: Zauważyłam, że w ciągu roku piszesz więcej smacznych postów niż ja przez cały czas prowadzenia bloga. Skąd czerpiesz inspiracje do tworzenia tych pyszności? 

Marianna: Inspiracji mam wiele. Oglądam programy kulinarne, czytam i przeglądam książki o podobnej tematyce, kupuję niekiedy magazyny o gotowaniu. Obserwuję też sporo blogów o tematyce jedzeniowej. Często korzystam z gotowych przepisów. Przeważnie jednak coś modyfikuję wg własnych upodobań czy potrzeb. A czasami inspiracją jest np. zalegające warzywo w lodówce :) 

Paulina: Piszesz, że do stworzenia bloga zainspirowana zostałaś filmem "Julie& Julia". Czy mogłabyś opowiedzieć nam coś więcej o tym jakie miałaś odczucia i plany po obejrzeniu tego filmu? 

 Marianna: Pierwszym wrażeniem było „jestem głodna!”. Na szczęście był już wieczór i brzuch miałam pełny. Zachwycił mnie klimat filmu zarówno część o życiu Julii Child jak i ta współczesna. I te potrawy… Poza tym od razu zachciało mi się pisać. Pierwotnie miałam plan na założenie własnej strony, ale nie jestem tak biegła w tworzeniu stron więc postanowiłam skorzystać z tzw. gotowca i założyć blog. Wówczas byłam nianią i mamą jednocześnie co mnie dosyć przytłaczało. Będąc w ciąży chodziłam regularnie na warsztaty ceramiczne, lepiłam, szkliwiłam, głowa pękała w szwach od pomysłów. Kiedy stałam się Wiewiórą domową zabrakło czasu na tworzenie. Potrzebowałam odskoczni i czegoś co pozwoliło by mi się samorealizować. Blog był idealną formą na połączenie tego co lubię z życiem codziennym.

Paulina:  Udało mi się doczytać, że "prototyp" Twojego bloga znajdował się na platformie Onetu. Czemu postanowiłaś przeprowadzić bloga na Blogera? 

Marianna: Onet nie dawał możliwości wprowadzania zbyt wielu zmian. Począwszy od tła, na nagłówku skończywszy. Już od samego początku miałam wrażenie, ze onetowa forma mnie ogranicza. Szukając, oglądałam inne blogi i byłam pod wrażeniem ich możliwości. Dopiero kiedy trafiłam na blogera stwierdziłam, że tu warto zostać na stałe. 

Paulina:  Gdybym miała tak piękny i wielki zbiór przepisów byłoby mi bardzo ciężko wybrać kilka tych, które mogłabym nazwać moimi ulubionymi. Jednak muszę Cię zapytać, które z potraw wymienionych na blogu przygotowujesz najczęściej. Które są wg. Ciebie najsmaczniejsze? 

Marianna:  To bardzo, ale to bardzo trudne pytanie! Kiedyś w ogóle nie potrafiłabym na nie odpowiedzieć gdyż przez dłuższy czas nie powtarzałam przepisów. Faktycznie są takie, do których wracam częściej. Pierwszym jaki przyszedł mi do głowy jest makaron jaki polecał w jednej ze swoich książek Jamie Oliver. Łączy on w sobie smak ziół, suszonych grzybów i pomidorów a wszystko splata serek mascarpone. Nietypowe i mega pyszne połączenie! Najlepsze z makaronem własnej produkcji ;)  Drugim bardzo często stosowanym przeze mnie przepisem i modyfikowanym równie często  jest przepis na chleb. Piekę go kilka razy w tygodniu, w kilku wariantach owocowych, z różnych mąk. Jest prostym chlebem zakwasowym, nie wymaga długiego wyrastania, miesza się go łyżką. Jednocześnie łączy wszystkie cechy mojego idealnego chleba. Lekko kwaskowy, wilgotny, nie kruszy się.  Przepisem, którego równie często używam jest receptura na drożdżowe ciasto. Mam taki neutralny, prosty przepis, który modyfikuję wedle potrzeb. Jest świetny do owoców, białego sera lub bakalii. Aktualnie pozmieniałam trochę skład na bez-mleczny i z jajkami przepiórczymi. Często tez robię rozmaitej potrawy z mielonego mięsa. Kotlety, klopsiki, klopsy korzystam wówczas ze sprawdzonej proporcji ale tez korzystam z propozycji zawartych w książkach kucharskich, które posiadam.  Do przepisó powyżej zaglądam najczęściej. 

Paulina: A z drugiej strony medalu... Czy na blogu są jakieś przepisy, które przygotowałaś tylko raz? 

Marianna:  Aktualnie przychodzi mi tylko jeden przepis do głowy. Są to ponoć węgierskie knedle, które zrobiłam raz i były obrzydliwe.

Paulina:  Droga Wiewióro, podpatrzyłam, że zajmujesz się także rękodziełem. Tworzysz naprawdę piękne przedmioty. Opowiedz nam o tej pasji. Co najbardziej lubisz tworzyć? W jakich materiałach czujesz się najlepiej. 

Marianna: Tak, faktycznie próbuje swych sił w różnych technikach rękodzielniczych. Tak jak wspominałam wcześniej już w czasie pierwszej ciąży a nawet jakiś czas przed nią odkryłam u siebie zamiłowanie do tworzenia ceramiki. Lepiłam naczynia, powstawała biżuteria, dobierałam kolory szkliw, wypróbowywałam różne formy, mam z tego okresu mnóstwo przedmiotów. Dawało mi to niesamowitą satysfakcję. Potem kiedy urodziła się moja córeczka nie mogłam z wielu względów wrócić do pracowni. Jednocześnie potrzeba tworzenia i głowa pełna pomysłów pozostały. Szukałam różnych rozwiązań by w domu móc oddać się jakiejś pasji. Wpierw założyłam bloga kulinarnego, potem zaczęłam odkrywać blogi rękodzielnicze a dzięki nim takie techniki jak fimo i filcowanie. Sama z koleżanką odkrywałam tajniki tych technik i metodami chałupniczymi osiągnęłam jako takie umiejętności. Nadal długa droga przede mną i wiele chcę się nauczyć. Na razie jednak, kiedy zostałam mamą po raz drugi, nie mogę pozwolić sobie na rozwój taki jak bym chciała. Oddaje się działaniom twórczym gdzieś między gotowaniem a zajmowaniem się moimi skarbami. Najchętniej nadal zajmowałabym się ceramiką i filcowaniem i mam nadzieje, że będę mogła w tych dwóch dziedzinach się rozwijać. Moje prace dostępne są na stronie Srebrna Agrafka. To co tworze można podejrzeć na moim twórczym blogu By Wiewiór. Robię rozmaite rzeczy na zamówienie. Wystarczy skontaktować się ze mną na maila by ustalić szczegóły. Zapraszam! 

Paulina: Wolisz gotować czy zajmować się rękodziełem? 

Marianna: Gotowanie jest dla mnie swego rodzaju rękodzielnictwem. Kiedy mam czas, kiedy dzieciaki pozwolą filcuję, lepię a gotuję zawsze. Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Kocham robić i jedno i drugie. Najchętniej połączyłabym wszystko razem i utworzyła Dziuple Twórczą. Miejsce gdzie można by się samorealizować popijając pyszną herbatkę i racząc się wypiekami ;) A może czasem byśmy upiekli razem chleb??? 

Paulina: Ktoś musi pałaszować te wszystkie wspaniałe pyszności. Opowiesz nam dla kogo gotujesz?

Marianna: Mam wielu odbiorców :) Pierwszymi są Córcia i Małżon. To bardzo krytyczne jednostki szczególnie mój mąż, który nie lubi wielu rzeczy. Dlatego też często jemu przygotowuje osobne dania. Zaraz za rodzinką są moje kochane Psiapsiółki. One wpadają do mnie albo ja biegnę do nich by pochwalić się jakimś kulinarnym odkryciem. Nie odmawiają i chwalą, ale jeśli trzeba krytykują. Wdzięcznym obiektem dokarmiania był też swego czasu mój brat ale teraz niestety jest na diecie. 

Paulina: Lubisz kiedy ktoś gotuje dla Ciebie? Może masz taką osobę w bliskim otoczeniu, a może wszystkie potrawy gotujesz sama? 

Marianna: Oj tak! Lubię być karmiona szczególnie kiedy ktoś chce po dogadzać akurat mi i tylko mi. Niestety nie ma zbyt wielu takich osób szczególnie teraz gdy jestem na diecie, a moi rodzice nie żyją. Nie zapomnę jednak pierwszego obiadu na jaki zaprosił mnie Małżon kiedy jeszcze nawet nie myśleliśmy o małżeństwie. Podobnie było z przygotowanym przez niego Pastissio, które nie mieściło się w naczyniu i jedliśmy je kilka dni. Jednak najlepsze danie w wykonaniu mego małżonka to cielęce klopsiki z natką pietruszki w sosie pomidorowym z makaronem… Taaak! Bardzo lubię kiedy Małżon dla mnie coś gotuje choć nie do końca potrafię znieść fakt, że wygania mnie z kuchni czyli MOJEGO kąta w azylu ;) 

Paulina:  No dobrze, ale blogowanie blogowaniem (i gotowanie gotowaniem), ale chyba przyznasz mi rację, że czasem są okazje, aby wyjść do restauracji i zjeść coś co przygotuje dla Ciebie kucharz. Jakie miejsca wtedy wybierasz? 

Marianna:  Jest jeszcze wiele miejsc, które chciałabym odwiedzić. Jak do tej pory wybierałam już te kiedyś sprawdzone gdzie można porządnie i smacznie zjeść, nie narażając zbytnio kieszeni. Jednym z takich miejsc, do których wracam jest  "Co Tu"  niedaleko Nowego Światu w Warszawie. Jest to bar z kuchnią wietnamską, ale naprawdę świetnej jakości. Zawsze odwiedza go dużo klientów i czasem trudno o wolny stolik. Jedzenie jest świeże, nie śmierdzi tam zatęchłym tłuszczem i obsługa jest miła. Uwielbiam kalmary w sosie słodko- kwaśnym jakie tam podają oraz ryż z kurczakiem i orzeszkami podawany na gorącym talerzu. Marzę o wyjściu do restauracji indyjskiej ale to marzenie spełni się dopiero po zakończeniu diety ;)

Paulina: Może zdradzisz nam swoje plany dotyczące obu Twoich blogów na najbliższe kilka tygodni/ miesięcy? 

Marianna:  Cały czas liczę, że będę się rozwijała jako blogerka. Marzę o kursie fotografii kulinarnej ale to jeszcze daleka droga jako, że bycie mamą mocno mnie pochłania. Na razie skupiać się będę na prezentowaniu coraz to nowych dań oraz pokazywaniu swoich prac. Liczę, że powstanie ich w najbliższym czasie wiele. 

Paulina:  Wiewiórko, już Cię nie męczę z tymi pytaniami. Dziękuję Ci bardzo za rozmowę. 

Marianna: Ja również bardzo dziękuję za rozmowę. Mam nadzieję, że moje odpowiedzi były satysfakcjonujące. Pozdrawiam i do przeczytania na blogu :)


2 komentarze:

  1. Świetny pomysł z promowaniem ciekawych blogów, dziś nie łatwo się przebić w blogosferze-a Wiewiórczy zdecydowanie na uznanie zasługuje!!!
    Podczytuje go od dłuższego czasu i nadziwić się nie mogę organizacji, pomysłowości i systematyczności Wiewióry:D
    Nie muszę mówić, że z przepisów też korzystam i jeszcze się nie zawiodłam;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja rodzina korzysta z bloga Wiewióry jak z książki kucharskiej:))) Przepisy świetne, nieudziwnione i na kieszeń chyba większości zjadaczy chleba.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania i dyskusji. Jeśli masz jakieś pytania- pisz śmiało. Wkrótce odpowiem. Będzie mi miło jeśli podpiszesz się swoim nickiem (w przypadku anonimów). Tymczasowo włączyłam weryfikację obrazkową z powodu dużej liczby spamu. Wkrótce ją zdejmę.