Od jakiegoś czasu chodzę przeziębiona. W końcu przerodziło się to w anginę. Ale nie martwcie się już jest lepiej. Zeszły tydzień był okropny. Jak się okazuje nawet angina ropna ma swoje dobre strony (oczywiście poza wypoczywaniem w domciu). Jakie? Na przykład taki kompot. W zeszłym tygodniu każda kropla wody, która przechodziła przez moje gardło sprawiała mi ból. Ciepła herbatka rooibos była jednym z tolerowanych przeze mnie płynów. Ale ile można pić jej? Dlatego zaczęłam szukać czegoś innego. I co znalazłam? Zamrożone owoce! Oczywiście wiedziałam, że mam truskawki, ale o borówkach nawet bym nie pomyślała :) Po prostu przyniosła nam je babcia (która ma własną mini uprawę na działce), a Tomek wrzucił je do zamrażalnika. I dopiero po zakończeniu akcji
Tylko ze spiżarni II udało mi się znaleźć te cuda. Więc co? Więc kompot.
Czego potrzeba? : (na 2 litry wody)
- 2 garści truskawek
- 2 garści borówek amerykańskich
- 4 łyżki cukru
- 4 łyżki soku z cytryny
I co dalej? :
Do wody wrzucamy owoce. Czekamy, aż się wszystko zagotuje po czym zmniejszamy gaz. Kompot gotujemy na wolnym ogniu jakieś 10 minut. Po tym czasie doprawiamy cukrem i sokiem z cytryny.
Można podawać w każdej temperaturze.
Kompot? Zrobiło się wiosennie :)
OdpowiedzUsuńTaki był plan :)
OdpowiedzUsuń2 dni temu mama mi borówkowy kompot zrobiła :D
OdpowiedzUsuńCzysto borówkowy? I jak smakował?
UsuńCo roku obiecuję sobie, że zamrożę jakieś owoce na zimę i co roku kończy się na obietnicach, bo w zamrażalniku miejsca mam za mało.
OdpowiedzUsuńTeż bym nie miała gdyby nie babcia:P
Usuń