... z bloga Filozofia Smaku.
Malwina: Blog powstał w 2010 roku. Nie pamiętam dokładnej daty jego założenia. Miało to chyba miejsce na przełomie kwietnia i maja. Nie wiem również, dlaczego w ogóle powstał. Wcześniej nie znałam nawet jednego bloga kulinarnego, nie miałam zielonego pojęcia jak taki blog powinien być prowadzony. Szybko jednak udało mi się odnaleźć w blogosferze kulinarnej. Poznałam mnóstwo fantastycznych ludzi, którzy są mi bardzo bliscy. Prowadzenie bloga zupełnie odmieniło moje spojrzenie na jedzenie i gotowanie.
Malwina: Na to pytanie też nie potrafię dać Ci odpowiedzi. Tego chyba nie wiedzą nawet najstarsi górale.
Paulina: Piszesz bardzo regularnie. Czy przychodzi Ci to naturalnie czy musisz sobie narzucać systematyczność?
Malwina: Najbliższą mi kuchnią jest kuchnia arabska, a szczególnie marokańska i libańska. Mój Połówek także bardzo ją lubi, w okresie zimowym najchętniej jada tajine z dużą ilością cynamonu i kminu rzymskiego. Miłością do tej kuchni staram się zarażać innych. Od trzech lat organizuję akcję Festiwal Kuchni Arabskiej. Z roku na rok pasjonatów arabskich smaków przybywa, co mnie niezwykle cieszy.
Malwina: Na chwilę obecną na blogu znajduje się ponad 800 przepisów. Wybór tylko kilku potraw jest niezwykle ciężki. Z pewnością poleciłabym krem z kurczaka z pieczarkami i porem zapiekany pod ciastem francuskim. To jedno z ulubionych dań mojej Mamy, która przygotowuje je kilka razy w miesiącu. Osobom, które chciałyby bliżej poznać kuchnię arabską zaproponowałabym tajine z wołowiny z ciecierzycą i daktylami. Z kolei tym, którym bliższe są smaki kuchni azjatyckiej, poleciłabym bułeczki tzai bao. To gotowane na parze bułki, bardzo podobne do polskich pampuchów. Nadziane są smacznym warzywnym farszem.
Malwina: 99% potraw, które znajdują się na blogu, zostało przygotowanych dla W. Pozostały 1% to potrawy, które jadam sama. W. lubi to, co gotuję, tym bardziej, że za każdym razem staram się mu podać coś nowego i niebanalnego. Sam ma dużą wiedzę na temat gotowania. Jest wiele rzeczy, za którymi nie przepada. Na czarnej liście znajdują się ryby słodkowodne i kalafior. Dawniej ta lista była o wiele dłuższa, jednak z czasem polubił znienawidzone składniki. Przykładowo jeszcze 4 lata temu nie jadł w ogóle warzyw, obecnie nie wyobraża sobie obiadu bez ich solidnej porcji .
Paulina: A czy "W" gotuje czasem coś dla Ciebie?
Malwina: Zdarza się, że od czasu do czasu i W. przygotuje coś dla mnie. W sezonie letnim jest to najczęściej hiszpańska sałatka escalivada, zimą dahl z czerwonej soczewicy lub z ciecierzycy.
Paulina: Z rozmów prywatnych z Tobą wiem, że aktualnie nie masz w domu piekarnika, a i zdarzało się tak, że brakowało Ci kiedyś deski do krojenia. Mimo to umieszczasz przepisy na takie piękne ciasteczka, muffinki czy pieczywo. Myślę, że to bardzo ciekawe pytanie. Być może ktoś z czytelników jest w podobnej sytuacji. Opowiesz nam o tym? Być może kogoś zainspirujesz:)
Paulina: Ten kto odwiedza Twojego bloga zwraca uwagę na świetne przepisy, ale i na dobrej jakości zdjęcia. Muszę przyznać, że Twoje są bardzo apetyczne i po prostu piękne. Uczyłaś się kiedyś fotografii? A może to Twój naturalny dar? Może dasz nam kilka rad?
Malwina: Nie bywam w restauracjach, nie mam też w zwyczaju jeść na mieście. Przy okazji wakacyjnych wyjazdów zdarza mi się trafić do jakiejś restauracji, jednak jest to podyktowane przez osoby mi towarzyszące. Po ubiegłorocznym wypadzie do Sandomierza jestem mocno rozczarowana stanem polskich lokali gastronomicznych. Karty dań pełne błędów świadczących o braku znajomości podstawowych dań z kuchni europejskiej. Oczywiście, by przyciągnąć zagranicznych turystów karta musi być także w języku angielskim. I tu widoczna jest popularność Google Translator. Naleśniki z dżemem przetłumaczone jako… "jam". Sam naleśnik to "pancake". Risotto pisane jako "rizzotto". Można tak wymieniać w nieskończoność. Tu już nie chodzi tylko o błędy stylistyczne. Bo gdy zamawiasz w lokalu risotto a kelner podaje Ci odsmażony długoziarnisty ryż wymieszany z koncentratem pomidorowym, naprawdę odechciewa się jedzenia na mieście. Dlatego bywając w lokalach najczęściej zamawiam mocno schłodzoną „zupę piwną” w butelce.
Malwina: W najbliższym czasie chciałabym, by na FS pojawiło się więcej przepisów na potrawy wegańskie. Z pewnością będzie też więcej recenzji książek kucharskich. Pojawi się także nowy cykl, ale pozwolę sobie nie zdradzać póki co szczegółów.
Paulina: Malwinko, już Cię nie męczę z tymi pytaniami. Dziękuję Ci bardzo za rozmowę. Może Ty chcesz o coś zapytać mnie?
Malwina: Chciałabym Cię zapytać, jaką potrawę z
naszej rodzimej kuchni polskiej lubisz najbardziej?
Paulina: Malwinko, po jednej z naszych rozmów wiesz, że uwielbiam rosół. Poza tą królową zup chętnie zjadłabym młode ziemniaczki z mizerią i schabowym (ale w wersji z piersi kurczaka).
Zdaję sobie sprawę z tego, że jestem niesystematyczna. Jeśli ktoś z Was jest stałym czytelnikiem
poddziału "Porozmawiajmy o jedzeniu" to zapewne jest
szczególnie wkurzony. Ostatnio wywiady pojawiają się raz na ruski
rok. Ale już nadrabiam te zaległości wywiadem z kolejnym (bardzo
dla mnie ważnym) blogerem. Porozmawiajmy o jedzeniu z Malwiną. Jako ciekawostkę powiem Wam, że ten wywiad powstawał przeszło rok(!). Na szczęście udało się!
"Nie miałam zielonego pojęcia jak taki
blog powinien być prowadzony"
Malwina pochodzi z Radomska chociaż
aktualnie mieszka w Częstochowie. Jest jedną z najpopularniejszych blogerek kulinarnych w Polsce. Spośród potraw, które proponuje na swoim blogu z całą pewnością każdy znajdzie coś dla siebie. Dowiedzmy się więcej o Malwinie. Blog Malwiny ma już trzy lata- właśnie świętujemy jego urodziny.
Paulina: Bardzo się cieszę, że zechciałaś wziąć udział w moim blogowym cyklu. Uwielbiam Twojego bloga jednak jest
mi bardzo ciężko ustalić datę założenia Twojego bloga. Kiedy to
się stało? Czy coś Cię zainspirowało do tego, aby pokazać
światu jak gotujesz? Opowiedz nam o swoich początkach w blogosferze
kulinarnej.
Malwina: Blog powstał w 2010 roku. Nie pamiętam dokładnej daty jego założenia. Miało to chyba miejsce na przełomie kwietnia i maja. Nie wiem również, dlaczego w ogóle powstał. Wcześniej nie znałam nawet jednego bloga kulinarnego, nie miałam zielonego pojęcia jak taki blog powinien być prowadzony. Szybko jednak udało mi się odnaleźć w blogosferze kulinarnej. Poznałam mnóstwo fantastycznych ludzi, którzy są mi bardzo bliscy. Prowadzenie bloga zupełnie odmieniło moje spojrzenie na jedzenie i gotowanie.
Nie
będę oryginalna, jeśli powiem, że gotować lubiłam od zawsze.
Potrafiłam godzinami przypatrywać się Babci wyrabiającej ciasto
na makaron czy pączki. Z pozoru prozaiczna czynność, jaką jest
gotowanie, dawała mi spokój i wyciszenie.
Paulina: Wiem, że interesujesz się filozofią. Odbija się to również w nazwie Twojego bloga- "Filozofia smaku". Czy jest to zwykła nazwa, która przyszła Ci do głowy podczas tworzenia strony czy jest to specjalny zabieg? Być może narzucasz sobie jakieś zasady odnośnie pisania bloga tak aby pasowały do jego tytułu?
Paulina: Wiem, że interesujesz się filozofią. Odbija się to również w nazwie Twojego bloga- "Filozofia smaku". Czy jest to zwykła nazwa, która przyszła Ci do głowy podczas tworzenia strony czy jest to specjalny zabieg? Być może narzucasz sobie jakieś zasady odnośnie pisania bloga tak aby pasowały do jego tytułu?
Malwina: Kiedyś
na zaliczenie z przedmiotu Technologia Informacyjna miałam za
zadanie przygotować projekt strony internetowej. Koleżanka
podsunęła mi wówczas pomysł, aby strona ta była tematycznie
związana z gotowaniem. Filozofia Smaku była pierwszą nazwą, jaka
przyszła mi do głowy. Gdy kilka miesięcy później zakładałam
bloga postanowiłam użyć tej samej nazwy. Użycie w nazwie słowa
"filozofia" nie było przypadkowe, studiowałam wtedy
właśnie filozofię.
Paulina: Od zawsze zastanawiałam się skąd się wziął Twój blogowy pseudonim "Panna Malwinna". Teraz mam idealną okazję by zapytać.
Paulina: Od zawsze zastanawiałam się skąd się wziął Twój blogowy pseudonim "Panna Malwinna". Teraz mam idealną okazję by zapytać.
Malwina: Na to pytanie też nie potrafię dać Ci odpowiedzi. Tego chyba nie wiedzą nawet najstarsi górale.
Paulina: Piszesz bardzo regularnie. Czy przychodzi Ci to naturalnie czy musisz sobie narzucać systematyczność?
Malwina: Nie
mam większych problemów z systematycznością. Należę do osób
sumiennych, lubię to co robię i nie jest to dla mnie przymusem.
Oczywiście zdarzają się dni, kiedy nie mam najmniejszej ochoty
wyciągać aparatu i fotografować przygotowanych potraw. Wiele
wymagam od samej siebie, więc często krytycznie podchodzę do tego,
co robię w kuchni. Zawsze mam wrażenie, że coś mogłam zrobić
lepiej.
Paulina: Można
zauważyć, że lubisz kuchnię różnych zakątków świata. A jeśli
miałabyś wybrać jedną- absolutny numer jeden, która by to była?
Malwina: Najbliższą mi kuchnią jest kuchnia arabska, a szczególnie marokańska i libańska. Mój Połówek także bardzo ją lubi, w okresie zimowym najchętniej jada tajine z dużą ilością cynamonu i kminu rzymskiego. Miłością do tej kuchni staram się zarażać innych. Od trzech lat organizuję akcję Festiwal Kuchni Arabskiej. Z roku na rok pasjonatów arabskich smaków przybywa, co mnie niezwykle cieszy.
Paulina: Wiem, że mamy wspólnych czytelników. Chciałabym,
abyś zaproponowała nam kilka swoich ulubionych dań, które można
znaleźć na Twoim blogu. Coś co jest absolutnie dla każdego.
Malwina: Na chwilę obecną na blogu znajduje się ponad 800 przepisów. Wybór tylko kilku potraw jest niezwykle ciężki. Z pewnością poleciłabym krem z kurczaka z pieczarkami i porem zapiekany pod ciastem francuskim. To jedno z ulubionych dań mojej Mamy, która przygotowuje je kilka razy w miesiącu. Osobom, które chciałyby bliżej poznać kuchnię arabską zaproponowałabym tajine z wołowiny z ciecierzycą i daktylami. Z kolei tym, którym bliższe są smaki kuchni azjatyckiej, poleciłabym bułeczki tzai bao. To gotowane na parze bułki, bardzo podobne do polskich pampuchów. Nadziane są smacznym warzywnym farszem.
Paulina: Czy
na Twoim blogu pojawiły się jakieś przepisy na dania, które
przygotowałaś tylko raz?
Malwina: Jest
wiele potraw, które przygotowałam tylko raz. Nie oznacza to, że
były niesmaczne, czy też nie warte uwagi. Lubię tworzyć nowe
przepisy, udoskonalać wcześniejsze receptury, poznawać nowe smaki.
Są potrawy, które często powtarzam np. włoskie pasty, azjatyckie
dania przygotowywane metodą stir-fry.
Paulina: Domyślam
się, że gotujesz dla siebie i tajemniczego "W". Co on na
to? Lubi Twoją kuchnię? A może jest wybredny?
Malwina: 99% potraw, które znajdują się na blogu, zostało przygotowanych dla W. Pozostały 1% to potrawy, które jadam sama. W. lubi to, co gotuję, tym bardziej, że za każdym razem staram się mu podać coś nowego i niebanalnego. Sam ma dużą wiedzę na temat gotowania. Jest wiele rzeczy, za którymi nie przepada. Na czarnej liście znajdują się ryby słodkowodne i kalafior. Dawniej ta lista była o wiele dłuższa, jednak z czasem polubił znienawidzone składniki. Przykładowo jeszcze 4 lata temu nie jadł w ogóle warzyw, obecnie nie wyobraża sobie obiadu bez ich solidnej porcji .
Paulina: A czy "W" gotuje czasem coś dla Ciebie?
Malwina: Zdarza się, że od czasu do czasu i W. przygotuje coś dla mnie. W sezonie letnim jest to najczęściej hiszpańska sałatka escalivada, zimą dahl z czerwonej soczewicy lub z ciecierzycy.
Paulina: Z rozmów prywatnych z Tobą wiem, że aktualnie nie masz w domu piekarnika, a i zdarzało się tak, że brakowało Ci kiedyś deski do krojenia. Mimo to umieszczasz przepisy na takie piękne ciasteczka, muffinki czy pieczywo. Myślę, że to bardzo ciekawe pytanie. Być może ktoś z czytelników jest w podobnej sytuacji. Opowiesz nam o tym? Być może kogoś zainspirujesz:)
Malwina: Odkąd
założyłam bloga, trzykrotnie zmieniałam miejsce zamieszkania .
Ani na poprzednich, ani na obecnym nie posiadam kuchni, a jedynie
aneks. Na pierwszym mój aneks złożony był jedynie ze zlewu i
płyty na dwa palniki (miał jakieś 2 m2). Wszystkie czynności
związane z gotowaniem wykonywałam w pokoju. Tak, jak wspomniałaś,
nie miałam podstawowych akcesoriów kuchennych, takich jak np. deska
do krojenia. Kupiłam ją dopiero po roku przy okazji kolejnej
przeprowadzki. Nauczyłam się dzięki temu kroić w powietrzu. Bez
problemu posiekam cebulę w kosteczkę bez użycia deski. Niestety
cierpią na tym mocno palce. Za wałek do ciasta służy mi duża
butelka po Pysiu, moją stolnicą jest mała silikonowa mata do
pieczenia (wcześniej jako stolnicy używałam plastikowej tacy,
deski do krojenia lub wałkowałam na arkuszu papieru do pieczenia).
Wychodzę z założenia, że nie muszę posiadać ogromnej ilości
ekskluzywnego sprzętu, by móc gotować. Ponieważ nie miałam
piekarnika, kupiłam po kilku miesiącach kombiwar. Była to naprawdę
świetna inwestycja, w końcu mogłam przygotowywać ciepłe potrawy,
piec ciasta czy pieczywo. Było to stosunkowo czasochłonne, ponieważ
w kombiwarze mieści się niewiele rzeczy. Pieczenie muffinek
musiałam rozłożyć na 3 partie, nie wspomnę już o ciasteczkach
czy bułkach. Komicznie wyglądało pieczenie chleba, który
pod koniec pieczenia musiałam przewracać do góry nogami, aby
podpiec spód (sama już nie pamiętam, ile razy poparzyłam sobie
dłonie). Kombiwar niestety padł po prawie 2 latach. Na kolejnym
mieszkaniu miałam już piekarnik, niestety można było go otworzyć
tylko na 30 centymetrów (nie wiem, kto rozmieszczał meble, ale
biorąc pod uwagę taką fantazję, musiał być to mężczyzna;-)).
Dodatkowo sam zmieniał temperaturę pieczenia. Czasem zdarzało się,
że po kilku minutach z ustawionej temp. 180 stopni przestawiał się
na 240. Na obecnym mieszkaniu piekarnik już jest, działa i dzielnie
mi służy. Nie jest może najnowszy, ale piecze bez zarzutu.
Paulina: Ten kto odwiedza Twojego bloga zwraca uwagę na świetne przepisy, ale i na dobrej jakości zdjęcia. Muszę przyznać, że Twoje są bardzo apetyczne i po prostu piękne. Uczyłaś się kiedyś fotografii? A może to Twój naturalny dar? Może dasz nam kilka rad?
Malwina: Dziękuję za miłe słowa, jednak w kwestii fotografii jestem
amatorką, co zresztą widać po zdjęciach znajdujących się na
blogu. Jak wspomniałam wcześniej, krytycznie podchodzę do tego, co
robię. Na blogu znajduje się tylko kilka zdjęć, z których jestem
zadowolona. Ciągle się uczę ale patrząc na zdjęcia, które
robiłam np. rok temu, widzę spory postęp. Przede mną jednak
jeszcze bardzo dużo pracy.
Paulina: No
dobrze, ale blogowanie blogowaniem (i gotowanie gotowaniem), ale
chyba przyznasz mi rację, że czasem są okazje, aby wyjść do
restauracji i zjeść coś co przygotuje dla Ciebie kucharz. Jakie
miejsca wtedy wybierasz?
Malwina: Nie bywam w restauracjach, nie mam też w zwyczaju jeść na mieście. Przy okazji wakacyjnych wyjazdów zdarza mi się trafić do jakiejś restauracji, jednak jest to podyktowane przez osoby mi towarzyszące. Po ubiegłorocznym wypadzie do Sandomierza jestem mocno rozczarowana stanem polskich lokali gastronomicznych. Karty dań pełne błędów świadczących o braku znajomości podstawowych dań z kuchni europejskiej. Oczywiście, by przyciągnąć zagranicznych turystów karta musi być także w języku angielskim. I tu widoczna jest popularność Google Translator. Naleśniki z dżemem przetłumaczone jako… "jam". Sam naleśnik to "pancake". Risotto pisane jako "rizzotto". Można tak wymieniać w nieskończoność. Tu już nie chodzi tylko o błędy stylistyczne. Bo gdy zamawiasz w lokalu risotto a kelner podaje Ci odsmażony długoziarnisty ryż wymieszany z koncentratem pomidorowym, naprawdę odechciewa się jedzenia na mieście. Dlatego bywając w lokalach najczęściej zamawiam mocno schłodzoną „zupę piwną” w butelce.
Paulina: Może
zdradzisz nam swoje plany dotyczące Twojej kuchni i Twojego bloga na
najbliższe kilka tygodni/ miesięcy?
Malwina: W najbliższym czasie chciałabym, by na FS pojawiło się więcej przepisów na potrawy wegańskie. Z pewnością będzie też więcej recenzji książek kucharskich. Pojawi się także nowy cykl, ale pozwolę sobie nie zdradzać póki co szczegółów.
Paulina: Malwinko, już Cię nie męczę z tymi pytaniami. Dziękuję Ci bardzo za rozmowę. Może Ty chcesz o coś zapytać mnie?
Paulina: Malwinko, po jednej z naszych rozmów wiesz, że uwielbiam rosół. Poza tą królową zup chętnie zjadłabym młode ziemniaczki z mizerią i schabowym (ale w wersji z piersi kurczaka).
Cały rok? Wow, nieźle :) Podoba mi się wywiad, a swoją drogą, wydaje mi się, że nasz styl nieco się pokrywa, jeśli chodzi i o wygląd :)
OdpowiedzUsuńCalusieńki:) Nasz? Chyba masz na myśli Twój i Malwiny?
UsuńDopiero teraz odkryłam ten Twój 'cykl' - bardzo fajna rzecz, takie blogowe wywiady, czekam na więcej! :)
OdpowiedzUsuńJuż teraz zapraszam do następnych.
Usuńprestiżowa strona, zapraszam moją!
OdpowiedzUsuńNareszcie nowy wywiad i do tego taki ciekawy. Po tym wywiadzie mój podziw dla Malwiny wzrósł jeszcze bardziej - piec takie cuda bez piekarnika, to jest dopiero sztuka!
OdpowiedzUsuńZawsze czekam z niecierpliwością na kolejne rozmowy z blogerami.
Ciekawy wywiad, choć znając Malwinę z grupy wspólnego gotowania i wiedząc jak barwną jest osobą, czuję mały niedosyt ;) Uwielbiam jej dania i pomysłowość. Ona wie co robi.
OdpowiedzUsuńMalwina The Best!!!
OdpowiedzUsuńDzieki niej odkrylam jak fajnie jest piec domowe pieczywo!!!!!
jest i Maliwna :)
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawy wywiad, fajnie dowiedzieć się czegoś ciekawego o kimś kogo odwiedza się regularnie.
super, że i Ty Malwinno zagościłaś w tym cyklu :) ze swojego doświadczenia wiem, że to fajna sprawa :)
OdpowiedzUsuńJedzenie to istotna czynność w naszym organizmie. Jednakże staram się planować zakupy, aby nie wiadomo ile na nie nie wydawać ;)
OdpowiedzUsuń